Podziały te są tak silne, że konferencja została wręcz wymuszona przez Amerykanów. Wzorowali oni ją na zwołanej przed rokiem w Niemczech konferencji opozycji afgańskiej, poświęconej tworzeniu nowych władz po obaleniu reżimu talibów.
Do najważniejszych ugrupowań, które uczestniczyły w londyńskich obradach, należą: Iracki Kongres Narodowy kierowany przez Ahmeda Chalabiego, zdominowane przez dezerterów z irackiej armii i wywiadu Irackie Porozumienie Narodowe Ayada Alawiego, szyicka Najwyższa Rada Islamskiej Rewolucji Iraku (SCIRI) ajatollaha Mohammada Baqira al-Hakima oraz dwie partie kurdyjskie - Patriotyczna Unia Kurdystanu Jalala Talabaniego i Demokratyczna Partia Kurdystanu Mustafy Barzaniego.
W londyńskich obradach uczestniczyła też delegacja amerykańskich obserwatorów z Zamayem Jalilizadem, doradcą prezydenta George'a W. Busha.
Spotkanie irackiej opozycji przekładano trzykrotnie, ponieważ delegaci nie mogli się zgodzić, kto będzie grał pierwsze skrzypce w Londynie. Nie wiadomo też, jakie poparcie w kraju mogą mieć uczestniczący w konferencji delegaci, ponieważ od dziesiątków lat żyją na uchodźstwie.
Mimo podziałów, deklarowanym przez wszystkich celem jest przekształcenie Iraku w wieloetniczną, federalną republikę, respektującą rezolucje ONZ.
W Londynie omawiano koncepcję utworzenia 50-osobowego komitetu, który koordynując działania z USA, stworzyłby podstawy dla sformowania przyszłego rządu tymczasowego. Według źródeł dyplomatycznych, Amerykanie chcą, by komitet ten uprawomocnił w jakiś sposób zbrojną interwencję w Iraku. Nie chcą jednak, by przekształcił się w rząd na uchodźstwie - pisze agencja EFE.
Część opozycji uważa jednak, że należy jak najszybciej wyłonić lidera i zagwarantować przyszłą strukturę władz pisemnym porozumieniem. Stany Zjednoczone też nalegają na podpisanie jakiegoś porozumienia, by uniknąć dalszych podziałów i zagwarantować, że w przyszłych władzach znajdą się zarówno przedstawiciele emigracji, jak osobistości z kraju.
Niektórzy delegaci nie kryli rezerwy wobec USA. Jeden z kurdyjskich przywódców Mahmud Othman wyraził wręcz obawę, że Waszyngton może poprzeć wojskowy zamach stanu w Iraku lub zmarginalizować iracką opozycję i zainstalować w Bagdadzie własne, wojskowe władze.
Abdelaziz Hakim z szyickiej Najwyższej Rady Islamskiej Rewolucji Iraku ostrzegł, że przyszłe władze muszą zatroszczyć się, by bogactwa kraju, przede wszystkim złoża ropy, nie dostały się w obce ręce.
em, pap