- Prawdopodobne samobójstwo pielęgniarki po telefonicznym żarcie australijskich didżejów dotyczącym ciąży księżnej Catherine to "historia w rodzaju wypadku na festynie" - ocenia w TVN 24 filozof, kierownik Zakładu Filozofii i Bioetyki w Collegium Medicum na UJ prof. Jan Hartman.
Hartman uważa, że rozmowa z pielęgniarką księżnej Kate, którą Australijczycy przeprowadzili, a następnie wyemitowali na antenie radiowej "mieści się w konwencji satyrycznej".
- Ci młodzi ludzie (didżeje radiowi - red.) w jakiś sposób współodpowiadają za tę śmierć, ale to nie jest ich wina - mówi etyk. - Nie róbmy z nich kozłów ofiarnych - dodaje.
Profesor zaznacza, że "to mógł być bardzo sympatyczny żart". - Myślę, że nie przekroczono tu granic dobrego smaku. Dziennikarze mają do tego prawo, w Polsce też robią takie rzeczy - kończy Hartman.
mp, tvn24.pl
- Ci młodzi ludzie (didżeje radiowi - red.) w jakiś sposób współodpowiadają za tę śmierć, ale to nie jest ich wina - mówi etyk. - Nie róbmy z nich kozłów ofiarnych - dodaje.
Profesor zaznacza, że "to mógł być bardzo sympatyczny żart". - Myślę, że nie przekroczono tu granic dobrego smaku. Dziennikarze mają do tego prawo, w Polsce też robią takie rzeczy - kończy Hartman.
mp, tvn24.pl