Mężczyzna, który towarzyszył brutalnie zgwałconej indyjskiej studentce, po raz pierwszy opowiedział o szczegółach zdarzenia. Wystąpił w indyjskiej telewizji na wózku inwalidzkim - podaje "Gazeta Wyborcza". - Gwałt był niezwykle brutalny. Trwał 2,5 godziny. Gdy było po wszystkim, porzucili nas nagich na ulicy. Policjanci, zanim udzielili pomocy, kłócili się, czyjej jurysdykcji podlega nasz przypadek - opowiadał mężczyzna.
- Próbowałem walczyć z trzema napastnikami. Zdołałem ich trafić, ale kolejnych dwóch zdzieliło mnie żelaznym prętem - relacjonował.
Jak mówił 23-latka, która zmarła w szpitalu w wyniku gwałtu i pobicia próbowała dzwonić na policję, ale napastnicy zabrali jej telefon. - Wtedy wciągnęli ją na tył autobusu i zaczęli gwałcić. Atak był bardzo brutalny, trwał 2,5 godziny. Ciężko mi o tym mówić. Nawet zwierzęta tak się nie zachowują - mówił.
Po brutalnym gwałcie i pobiciu napastnicy wyrzucili ich z autobusu. - Po około 20 minutach przybyły trzy radiowozy, ale funkcjonariusze nie pomogli nam, tylko zaczęli się sprzeczać, kto w świetle prawa, powinien zająć się naszym przypadkiem - zaznaczył mężczyzna.
Jak podkreślił powinno się zrobić coś, by nie dochodziło więcej do takich tragedii. - W ten sposób ludzie złożą największy hołd zmarłej - podsumował.
W grudniu 6 pijanych mężczyzn napadło w autobusie 23-letnią studentkę Bili ją i towarzyszącego jej 28-latka metalowym prętem. Dziewczyna została kilkakrotnie zgwałcona. Po wszystkim parę wyrzucono z jadącego pojazdu i próbowano przejechać. Dziewczyna zmarła w szpitalu.
ja, "Gazeta Wyborcza"
Jak mówił 23-latka, która zmarła w szpitalu w wyniku gwałtu i pobicia próbowała dzwonić na policję, ale napastnicy zabrali jej telefon. - Wtedy wciągnęli ją na tył autobusu i zaczęli gwałcić. Atak był bardzo brutalny, trwał 2,5 godziny. Ciężko mi o tym mówić. Nawet zwierzęta tak się nie zachowują - mówił.
Po brutalnym gwałcie i pobiciu napastnicy wyrzucili ich z autobusu. - Po około 20 minutach przybyły trzy radiowozy, ale funkcjonariusze nie pomogli nam, tylko zaczęli się sprzeczać, kto w świetle prawa, powinien zająć się naszym przypadkiem - zaznaczył mężczyzna.
Jak podkreślił powinno się zrobić coś, by nie dochodziło więcej do takich tragedii. - W ten sposób ludzie złożą największy hołd zmarłej - podsumował.
W grudniu 6 pijanych mężczyzn napadło w autobusie 23-letnią studentkę Bili ją i towarzyszącego jej 28-latka metalowym prętem. Dziewczyna została kilkakrotnie zgwałcona. Po wszystkim parę wyrzucono z jadącego pojazdu i próbowano przejechać. Dziewczyna zmarła w szpitalu.
ja, "Gazeta Wyborcza"