115 osób zginęło w serii zamachów bombowych w Pakistanie.
Do najbardziej krwawego ataku doszło w mieście Kweta w zachodnim Pakistanie. Dwa wybuchy w zatłoczonej sali bilardowej zabiły tam 81 i raniły ponad 120 osób. Atak był skoordynowany - gdy po wybuchu na miejscu pojawiły się służby ratunkowe oraz dziennikarze, doszło do drugiej eksplozji, po której runął dach. Sala biliardowa znajdowała się w części miasta zdominowanej przez szyitów.
Do zamachu przyznała się zdelegalizowana ekstremistyczna sunnicka organizacja. Według niej, pierwszy wybuch został spowodowany przez zamachowca-samobójcę, a następnie zdetonowano stojący przez budynkiem pojazd z materiałami wybuchowymi.
Wcześniej w Kwecie 12 osób zginęło, a 40 zostało rannych w zamachu na posterunek organizacji paramilitarnej. Do kolejnego ataku na szyitów doszło w mieście Mingora. Wybuch w zatłoczonym meczecie zabił tam 22 ludzi. Rannych w wyniku eksplozji zostało co najmniej 70 osób.
zew, "Wall Street Journal"
Do zamachu przyznała się zdelegalizowana ekstremistyczna sunnicka organizacja. Według niej, pierwszy wybuch został spowodowany przez zamachowca-samobójcę, a następnie zdetonowano stojący przez budynkiem pojazd z materiałami wybuchowymi.
Wcześniej w Kwecie 12 osób zginęło, a 40 zostało rannych w zamachu na posterunek organizacji paramilitarnej. Do kolejnego ataku na szyitów doszło w mieście Mingora. Wybuch w zatłoczonym meczecie zabił tam 22 ludzi. Rannych w wyniku eksplozji zostało co najmniej 70 osób.
zew, "Wall Street Journal"