Ponad 24 godziny zajęło złapanie uciekiniera. Udało się tego dokonać dopiero po zagazowaniu myszy dwutlenkiem węgla. Według rzecznika linii lotniczych, był to najlepszy sposób - użycie tradycyjnych metod łapania myszy, jak pułapka z kawałkiem sera, czy kot zajęłoby dużo więcej czasu.
Samolot nie mógł wystartować z myszą beztrosko biegającą po pokładzie. Gryzoń stanowił realne zagrożenie dla lotu; mógł na przykład poprzegryzać kable.
Obsługa lotniska w Zurychu ma już doświadczenie w radzeniu sobie z gryzoniami biegającymi po pokładach samolotów. W 2001 roku załoga maszyny z Dominikany poprosiła o zgodę na nocne awaryjne lądowanie, bowiem jeden z pilotów dostrzegł mysz. Samolot poleciał dalej dopiero po uzyskaniu niezbędnej pomocy.
sg, pap