Do 32 osób wzrosła liczba śmiertelnych ofiar w największym od 1990 r. zamachu bombowym w Kolumbii, do którego doszło w Bogocie w budynku elitarnego klubu nocnego.
Kolumbijski prokurator poinformował, że wśród zabitych jest szóstka dzieci. Pracownicy ekip ratunkowych wydobyli w sobotę spod ruin ciężko ranną 12-letnią dziewczynkę, która przeżyła wybuch 200 kg bomby.
Nadal nikt nie przyznał się do zamachu, panuje jednak powszechne przeświadczenie, że stoi za nim lewackie ugrupowanie Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC), które od prawie 40 lat zwalcza władze tego kraju. Legalna władza kontroluje jedynie ok. 50 proc. powierzchni kraju.
Bomba wybuchła na parkingu, na trzecim piętrze budynku mieszczącego Club Nogal, uczęszczany przez stołeczną elitę i dyplomatów zagranicznych. Za klubem znajduje się rezydencja ambasadora USA. Wybuch uwiężił na wyższych piętrach budynku wielu ludzi.
Eksplozja była tak potężna, że - jak mówią świadkowie - słychać ją było z odległości wielu kilometrów.