110 tys. dzieci, które kilka lat temu urodziły się w kaukaskich republikach Rosji, nie poszły do szkoły w ustawowo przewidzianym terminie. Aleksander Chłoponin, wysłannik Władimira Putina na Kaukaz podkreśla, że nic mu nie wiadomo na temat tego, by tak ogromna liczba dzieci zmarła lub zginęła - podaje TOK FM.
Miejscowe władze przyznają, że nie wiedzą co stało się z dziećmi. - Urodziły się, ale do szkoły już nie poszły - rozkłada bezradnie ręce Chłoponin. Jego zdaniem część dzieci mogła wyemigrować nie informując o tym władz, ponadto urzędnik podkreśla, że na Kaukazie istnieje zwyczaj... grzebania zmarłych dzieci przed wschodem słońca, co ma sprawiać, że nie wszystkie zgony odnotowuje się w statystykach. Chłoponin nie wyklucza również, że część dzieci "urodziło się" jedynie na papierze - po to, by ich rodzice mogli pobierać zasiłki na ich opiekę.
arb, TOK FM
arb, TOK FM