SDP i Zieloni rządzący w Dolnej Saksonii chcą, by dzieci, które oblały jeden przedmiot w danym roku szkolnym zdawały do następnej klasy. Przeciwko takiemu pomysłowi protestują nauczyciele i politycy liberalnej FDP - ci pierwsi nazywają pomysł populizmem, ci drudzy - socjalizmem - pisze "Gazeta Wyborcza".
Bawarski minister oświaty Ludwig Spaenle pomysły koalicji rządzącej Dolną Saksonią nazywa idiotyzmem. - Bez potrzeby likwiduje się instrument pedagogiczny, który daje uczniom możliwość naprawy błędów - podkreśla. Ale politycy SDP i Zielonych przekonują, że ich przeciwnicy przedstawiają "anachroniczne poglądy", ponieważ "dzięki indywidualnej pomocy uczniom w nauce powtarzanie klas i przerywanie nauki w szkołach przestanie być problemem". - To strata czasu, by uczeń przerabiał po raz drugi cały program, skoro zawalił tylko jeden przedmiot. Lepiej skupić się na nadrabianiu zaległości na indywidualnych zajęciach. Poza tym powtarzanie klasy jest poniżające - tłumaczy ekspert doradzający Zielonym w kwestiach edukacyjnych.
Cała sprawa ma aspekt finansowy - z 9 mln niemieckich uczniów co roku klasę powtarza ok. 250 tys. co kosztuje budżet miliard euro. Powtarzanie klas najczęściej zdarza się uczniom szkół głównych (odpowiednik zawodówek).
arb, "Gazeta Wyborcza"
Cała sprawa ma aspekt finansowy - z 9 mln niemieckich uczniów co roku klasę powtarza ok. 250 tys. co kosztuje budżet miliard euro. Powtarzanie klas najczęściej zdarza się uczniom szkół głównych (odpowiednik zawodówek).
arb, "Gazeta Wyborcza"