Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną śmierci Borysa Bieriezowskiego. Policja twierdzi, że na obecnym etapie dochodzenia nie dowodów na udział "osób trzecich". Znajomi i przyjaciele Bieriezowskiego są przekonani, że to nie było samobójstwo - podaje tvn24.pl.
Ciało Bieriezowskiego odnaleziono 23 marca o godzinie 15. Po raz ostatni żywego widział go jego ochroniarz 22 marca o 22.30. Ciało znaleziono w łazience o godz. 15 w sobotę.
Bliski przyjaciel Bieriezowskiego Jurij Dubow mówił w rozmowie z "The Daily Telegraph", że ochroniarz zauważył krótko po godz. 15, że telefon komórkowy Bieriezowskiego ma kilkanaście nieodebranych połączeń od 11.30. "To było nietypowe, bo Borys zawsze odbierał telefony" - podkreślił. Ochroniarz miał wtedy wyważyć drzwi do łazienki i znaleźć tam ciało Rosjanina.
Przyczyny śmierci oligarchy powinna wyjaśnić sekcja zwłok, którą zaplanowano na 25 marca. Śledczy mają też przesłuchać rodzinę i przyjaciół Bieriezowskiego, by odtworzyć wydarzenia z jego ostatnich dni życia.
- Borys został uduszony. Albo sam to zrobił, albo z czyjąś pomocą. Ale ja nie wierzę w samobójstwo - powiedział Głuszkow - były wicedyrektor Aerofłotu, który podobnie jak Bieriezowski uciekł z Rosji do Wielkiej Brytanii.
ja, "The Guardian", "The Daily Telegraph", tvn24.pl
Bliski przyjaciel Bieriezowskiego Jurij Dubow mówił w rozmowie z "The Daily Telegraph", że ochroniarz zauważył krótko po godz. 15, że telefon komórkowy Bieriezowskiego ma kilkanaście nieodebranych połączeń od 11.30. "To było nietypowe, bo Borys zawsze odbierał telefony" - podkreślił. Ochroniarz miał wtedy wyważyć drzwi do łazienki i znaleźć tam ciało Rosjanina.
Przyczyny śmierci oligarchy powinna wyjaśnić sekcja zwłok, którą zaplanowano na 25 marca. Śledczy mają też przesłuchać rodzinę i przyjaciół Bieriezowskiego, by odtworzyć wydarzenia z jego ostatnich dni życia.
- Borys został uduszony. Albo sam to zrobił, albo z czyjąś pomocą. Ale ja nie wierzę w samobójstwo - powiedział Głuszkow - były wicedyrektor Aerofłotu, który podobnie jak Bieriezowski uciekł z Rosji do Wielkiej Brytanii.
ja, "The Guardian", "The Daily Telegraph", tvn24.pl