1,3 mld dolarów rocznie wydaje Singapur na działania Singapurskiej Narodowej Rady Rodziny, której celem jest odwrócenie trendów demograficznych w tym państwie. Obecnie Singapur należy do krajów z najmniejszą dzietnością na świecie - na jedną kobietę przypada tam 1,2 dziecka co oznacza, że kraj wyludnia się w ekspresowym tempie. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".
W ramach akcji zachęcającej Singapurczyków do macierzyństwa powstają... bajki pisane przez studentów, których morał jest zawsze ten sam: nie rób rzeczy, które utrudnią ci zostanie ojcem/matką. I tak w bajce o trzech małych świnkach czytamy, że popełniają one błąd spędzając noc w klubie ponieważ "alkohol utrudnia wchłanianie cynku, który jest potrzebny do produkcji spermy". Z kolei Alicja w Krainie Czarów poucza kobiety, by nie czekały z dzieckiem do trzydziestki, bo mogą przegapić swoją szansę.
Inne sposoby w jakie rząd Singapuru zachęca obywateli do rozmnażania się to wysokie becikowe (w przeliczeniu 15 tys. zł na każde dziecko, za trzecie i kolejne rząd płaci 20 tys. zł), preferencje dla małżeństw z dzieci przy zakupie tańszych mieszkań.
Co ciekawe do lat 70-tych Singapur miał raczej problem z... nadmiernym przyrostem naturalnym. Wówczas władze zachęcały, by rodzice poprzestawali na dwójce dzieci. W efekcie populacja Singapuru w 1976 roku przestała rosnąć.
arb, "Gazeta Wyborcza"
Inne sposoby w jakie rząd Singapuru zachęca obywateli do rozmnażania się to wysokie becikowe (w przeliczeniu 15 tys. zł na każde dziecko, za trzecie i kolejne rząd płaci 20 tys. zł), preferencje dla małżeństw z dzieci przy zakupie tańszych mieszkań.
Co ciekawe do lat 70-tych Singapur miał raczej problem z... nadmiernym przyrostem naturalnym. Wówczas władze zachęcały, by rodzice poprzestawali na dwójce dzieci. W efekcie populacja Singapuru w 1976 roku przestała rosnąć.
arb, "Gazeta Wyborcza"