Ku zadowoleniu władz w Damaszku, między powstańczą Syryjską Wolną Armią a dżihadystami spod znaku Al-Kaidy narasta brutalna rywalizacja - donosi Robert Stefanicki z "Gazety Wyborczej".
Walczący od dwóch lat z reżimem Asada Kamal Hamami z Syryjskiej Wolnej Armii (SWA) został w ubiegłym tygodniu zamordowany. Hamami przebywał w Latakii, gdy zatrzymali go dżihadyści. Wybuchła sprzeczka, padły strzały. - Islamskie Państwo do mnie zadzwoniło i powiedziało, że zamierza zabić wszystkich członków naszej Najwyższej Rady Wojskowej - cytuje rzecznika SWA "Gazeta Wyborcza".
12 lipca SWA oznajmiła, że zabicie jej wysokiej rangi oficera jest równoznaczne z wypowiedzeniem wojny. Przed zamordowaniem Hamamiego ekstremiści zabili lokalnego dowódcę SWA Fadiego al-Kisza i żołnierza w wiosce Dana. Obydwu obcięli głowy i zostawili na ziemi na znak, że nikt nie może kwestionować ich władzy - pisze "Gazeta Wyborcza".
Syryjska Wolna Armia liczy dziś 40 tys. żołnierzy, dżihadystów jest ok. 6 tys. Prawdopodobnie swoich żołnierzy mają też w Syrii afgańscy talibowie. - Nie chcemy zagranicznych bojowników, mamy wystarczająco dużo własnych. Niech się wynoszą z Syrii - powiedział szef Najwyższej Rady Wojskowej SWA gen. Salim Idris.
sjk, "Gazeta Wyborcza"
12 lipca SWA oznajmiła, że zabicie jej wysokiej rangi oficera jest równoznaczne z wypowiedzeniem wojny. Przed zamordowaniem Hamamiego ekstremiści zabili lokalnego dowódcę SWA Fadiego al-Kisza i żołnierza w wiosce Dana. Obydwu obcięli głowy i zostawili na ziemi na znak, że nikt nie może kwestionować ich władzy - pisze "Gazeta Wyborcza".
Syryjska Wolna Armia liczy dziś 40 tys. żołnierzy, dżihadystów jest ok. 6 tys. Prawdopodobnie swoich żołnierzy mają też w Syrii afgańscy talibowie. - Nie chcemy zagranicznych bojowników, mamy wystarczająco dużo własnych. Niech się wynoszą z Syrii - powiedział szef Najwyższej Rady Wojskowej SWA gen. Salim Idris.
sjk, "Gazeta Wyborcza"