Wirujący wiatr, który w czwartek nad ranem przez pięć godzin smagał rozrzucone w północnym Kuwejcie wojskowe namioty, był także próbą morale 250 tys. żołnierzy amerykańskich i brytyjskich, przygotowujących się do możliwej wojny z Irakiem.
"Nie sądzę, by ktokolwiek mógł walczyć w taką pogodę" - powiedział Reuterowi porucznik Brian Vonkraus z Bostonu, który z jazdy samochodem w czasie burzy wrócił z plastrem na lewym i opuchlizną na prawym oku. W ubiegłym miesiącu silne wiatry w Kuwejcie były przyczyną katastrofy śmigłowca, w której zginęło czterech żołnierzy amerykańskich.
Weterani operacji Pustynna Burza z 1991 r. w Zatoce Perskiej twierdzili w czwartek, że nie pamiętają równie silnego wiatru. Burze piaskowe w Kuwejcie występują zwykle do kwietnia, kiedy z kolei przychodzą męczące, letnie upały.
Planiści wojskowi pilnie obserwują pogodę w Zatoce, uzależniając od niej datę ataku na Irak. Gwałtowna burza piaskowa wysoce utrudniłaby bowiem przejazd tysięcy pojazdów wojskowych przez pustynię, po nierównym i do tego nieznanym terenie. Piloci samolotów i śmigłowców nie widzieliby nic, co dzieje się na ziemi.
Piasek osłabiłby także skuteczność specjalistycznych urządzeń, jak termowizjery, które pozwalają odkryć w ciemnościach oddziały nieprzyjacielskie po impulsach cieplnych.
Burza piaskowa, zdaniem ekspertów, nie udaremni jednak ataku. Dodaje do niego nawet element zaskoczenia, o ile nacierające wojska odnajdą nieprzyjaciela.
Reuter przypomina, że pogoda zawsze odgrywała istotną rolę w atakach wojskowych, od słynnego przejścia Hannibala przez pokryte śniegiem Alpy w 218 roku p.n.e. po ofensywę aliantów na Irak w 1991 r.
W czasie wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. na dobrej pogodzie zależało w szczególności pilotom śmigłowców piechoty morskiej. Dowódcy obawiali się również deszczu, który mógłby wypełnić suche koryta rzek i tym samym przeszkodzić w posuwaniu się czołgów. Atakujący nie chcą też nacierać w wietrze, który mógłby skierować w ich stronę trujące gazy.
sg, pap