Klincz syryjski - dostali wsparcie od USA, chcą założyć państwo islamskie

Klincz syryjski - dostali wsparcie od USA, chcą założyć państwo islamskie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojna domowa w Syrii trwa od marca 2011 roku (fot. Abd Rabbo Ammar/ABACA/Newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Problem chemicznego rozbrojenia Syrii nadal emocjonuje media, obserwatorów i ekspertów. Tymczasem, większość grup zbrojnych w Syrii walczących z prezydentem Asadem, z których część wcześniej otrzymała wsparcie od Stanów Zjednoczonych, zawarły sojusz w celu ustanowienia państwa islamskiego.
Stanowisko Rosji jest niezmienne. Zapewne w dużej mierze Federacja Rosyjska dba o własne interesy, ale warto też obalać stereotypowe poglądy dotyczące m.in handlu bronią. Syria nie jest największym odbiorcą rosyjskiej broni, port Tartus bez bazy marynarki wojennej stał się skromnym punktem tankowania.

Moskwa w sprawie Syrii opiera się na sceptycznej interpretacji zjawiska "arabskiej wiosny". Rosja nie staje po stronie Asada, ale staje przede wszystkim przeciwko islamskim ekstremistom. To wynika m.in z jej tzw. miękkiego podbrzusza.

Według wielu amerykańskich urzędników istnieją obawy, że umiarkowane poglądowo oddziały rebeliantów wspierane przez USA, będą szybko słabnąć mimo szkoleniowego wsparcia CIA. Program szkoleniowy CIA ma tak małą skalę, że nawet po rozbudowie, będzie miał maksymalną wydajność na poziomie kilkuset wyszkolonych bojowników w miesiącu.

Bądź co bądź CIA zamierza podwoić liczbę powstańców, którzy będą przeszkoleni i uzbrojeni w Jordanii, jednocześnie nie można zapominać, że Biały Dom poszukuje politycznego rozwiązania konfliktu.

Ograniczona skala programu CIA  jest również znakiem sprzeciwu Waszyngtonu wobec pomysłów głębokiego wejścia w konflikt. Rebelianci otrzymują tylko podstawowe szkolenie, typowe dla piechoty.

CIA ocenia, że ze 100 tys. syryjskich rebeliantów, 20 tys. to islamscy ekstremiści. Jednak to oni są najbardziej skuteczni i najlepiej zorganizowani na polu walki.

Administracja Obamy rozważa pomysł szerokiego wsparcia rebeliantów na odcinku szkoleniowym, bezpośrednio przez armię. Pentagon nawet potwierdził, że decyzja już zapadła. Pozostają tylko dwie kwestie do rozwiązania. Nie jestem bowiem jasne stanowisko Jordanii, kluczowe w kwestii logistycznej oraz nie jest znany sposób weryfikacji rebeliantów pod kątem ich ewentualnych win w zakresie łamania praw człowieka. A to może okazać się problemem wręcz nie do rozwiązania.

Czas na skuteczną interwencję w Syrii minął ponad roku temu. Obecnie siły ekstremistów są na tyle silne, że demokratyzacja Syrii nie jest możliwa.  Sytuację dobrze obrazuje wypowiedź jednego z przywódców kurdyjskich, Ibrahima Bahzada:  "ci ekstremiści (z grup islamskich) są gorsi niż reżim Asada, nie ma żadnego usprawiedliwienia dla ich popierania".

Piotr Woźniak