Niemcy, Francja i Rosja podjęły na początku lutego bliską współpracę w celu przedłużenia czasu działania inspektorów i powstrzymania amerykańskiej interwencji wobec reżimu Saddama Husajna.
Z wypowiedzi inspektorów wynika, że dopiero wystąpienie amerykańskiego ministra spraw zagranicznych Colina Powella 5 lutego w Radzie Bezpieczeństwa skłoniło władze Iraku do współpracy. Powell przedstawił wtedy zdjęcia, materiał filmowy oraz taśmy magnetofonowe, które - jego zdaniem - stanowiły dowód na brak gotowości Iraku do współpracy z ONZ.
Dopiero w wyniku presji i groźby użycia siły Bagdad zgodził się na kontakty inspektorów z irackimi naukowcami bez kontroli ze strony władz bezpieczeństwa. Prestiż inspektorów uległ natomiast osłabieniu po 14 lutego, kiedy główny inspektor Hans Blix przedstawił "bardziej pojednawczą" ocenę sytuacji w Iraku, a Niemcy, Francja i Rosja oceniły ją jako postęp i zdystansowały się od Ameryki i Wielkiej Brytanii.
"Saddam Husajn śledził uważnie każde wystąpienie w Radzie Bezpieczeństwa. Każda rysa (we współpracy pomiędzy członkami Rady) powodowała osłabienie woli współpracy (ze strony Iraku) - cytuje "Die Zeit" jednego z inspektorów. - Tylko wtedy, kiedy wojskowy nacisk zwiększał się, władze w Bagdadzie wykazywały gotowość do współdziałania".
Spory dyplomatyczne między Waszyngtonem a "europejską osią pokoju" inspektorzy ocenili jako "ironię historii". Każde wezwanie do pokojowego rozwiązania konfliktu zmniejszało presję na Irak i czyniło pokój mniej prawdopodobnym. "Sukces inspekcji zależał od wiarygodnej groźby użycia siły" - podkreślają inspektorzy.
Ich zdaniem Niemcy i Francja powinny były wysłać w rejon Zatoki Perskiej żołnierzy i okręty. "Groźba użycia siły jako ostatecznego środka bez przekonującego przygotowania do jej użycia - nie mogła zrobić wrażenia na dyktatorze z Bagdadu" - twierdzą inspektorzy
Materiał, który ukaże się w czwartkowym wydaniu tygodnika, redakcja "Die Zeit" udostępniła PAP.
em, pap