Do pacyfikacji protestujących policja używa gazu łzawiącego i broni gładkolufowej z gumowymi kulami. Dochodzi do pobić i szeregu aresztowań. Jak donosi opozycja, najbrutalniejsze ataki przypuszczają paramilitarne (tzw. "Tupamaros"), prorządowe bojówki. Apogeum walk przypadło na środę, kiedy zginęło trzech demonstrantów. W samym Caracas było ok. 40 tys. demonstrantów, płonęły barykady i samochody.
Według prezydenta Nicolasa Maduro, który kolejny raz wystąpił w telewizji, tym razem w piątkowy wieczór, demonstracje to próby przewrotu organizowane przez "małą grupę nieodpowiedzialnych przywódców, pełnych przemocy, nienawiści i prywatnych celów". W mediach pojawiają się też określenia określające bunty jako "faszystowski przewrót organizowany przez burżujów na usługach CIA". Opozycja odpiera zarzuty i próbuje wyjaśniać, że przyczyny lezą w skrajnie nieefektywnie zarządzanych państwowych firmach i organizacjach, inflacji wynoszącej ok. 56 proc., w zbliżającym się końcu rezerw walutowych i podstawowych artykułów życiowych.
Pieniądze z ropy są w ogromnej większości wykorzystywane do wielkich programów socjalnych, stworzonych przez poprzednika Maduro, Chaveza.
DK, TVN24, CNN