Wcześniejsze doniesienia z Faludży, miasta leżącego 50 km na zachód od Bagdadu, mówiły, że żołnierze amerykańscy strzelali do nieuzbrojonego tłumu, który protestował przeciwko ich obecności.
Katarska telewizja satelitarna Al-Dżazira informowała, że w Faludży zginęło co najmniej 10 osób, a 70 zostało rannych. Świadkowie cytowani przez Reutera mówili o 13 - 17 zabitych i 75 rannych. Ordynator jednego ze szpitali w tym mieście powiedział, że zginęło 13 osób.
Korespondent Reutera obserwował pogrzeb ofiar strzelaniny w Faludży. Żałobnicy skandowali: "Nasze dusze i krew poświęcimy wam, męczennikom".
Miejscowy duchowny sunnicki powiedział Reuterowi, że nieuzbrojeni demonstranci poszli do szkoły w Faludży, zajętej przez wojska amerykańskie, żeby domagać się ich odejścia, a wtedy żołnierze otworzyli ogień.
"To była pokojowa demonstracja. Ci ludzie nie mieli żadnej broni - powiedział duchowny. - Tamci (żołnierze amerykańscy) otworzyli ogień, ponieważ nasi poszli demonstrować. Prosimy Amerykanów, żeby opuścili Irak, a przede wszystkim chcemy, żeby odeszli z obszarów zamieszkanych".
W telefonicznej relacji korespondent Al-Dżaziry powiedział, że Amerykanie otworzyli ogień koło północy, gdy ktoś z tłumu rzucił w nich kamieniem. Dwustuosobowy tłum zebrał się po wieczornej modlitwie w meczecie, by na wezwanie duchownych zaprotestować przeciwko obecności amerykańskich wojsk w Iraku.
Dziennikarz Al-Dżaziry powiedział, że nie zna dokładnej liczby rannych, którzy - według niego - zostali zabrani do pięciu szpitali w Faludży.