- Nie chcemy separatyzmu, chcemy, żeby nowa władza liczyła się ze zdaniem całego południowego wschodu kraju - powiedział z trybuny mer Charkowa Giennadij Kernes. Jak podaje agencja Interfax, na wiecu w mieście zebrało się ponad 5 tys. ludzi "w obronie miasta i całego południowego wschodu Ukrainy". Prorosyjscy aktywiści usiłowali przejąć budynek rządowej administracji.
Jak relacjonuje TVN24, wiec początkowo odbywał się spokojnie, choć, na centralnym placu miasta pojawili się uzbrojeni w broń automatyczną współpracownicy służb ochrony porządku.
Próbowano przejąć budynek rządowej administracji, na którym powiewała flaga Federacji Rosyjskiej. Jedna z mieszkanek Charkowa na antenie TVN24 opowiadała, że w Charkowie jest bardzo niespokojnie. - Słychać było strzały, wybuchy. Nie mamy na razie żadnej informacji, kto strzelał. Nie wiemy, czy są zabici, ale na pewno są ranni - powiedziała.
Również w centrum Doniecka, nazywanego "matecznikiem" Janukowycza, zebrało się ponad 10 tys. osób. Zgromadzenie odbyło się na Placu Lenina.
Według agencji Interfax-Ukraina uczestnicy wiecu trzymali rosyjskie flagi, sztandar partii "Rosyjski Blok" i transparenty z napisami "Donbas z Rosją", "Berkut z narodem", "naród z Berkutem", "Donbas - wstawaj".
Również tutaj nad gmachem administracji zawisła rosyjska flaga, a demonstranci mówili, że wspierają "aspiracje Krymu przyłączenia się do Rosji". - Jesteśmy oburzeni tym, co się dzieje w Kijowie. Nie pozwolimy nacjonalistom wejść do naszego miasta - powiedział agencji AFP 40-letni Aleksandr.
- Jestem tutaj, aby poprzeć Berkut. Młodzi chłopcy zostali zabici w Kijowie przez nacjonalistów - uważa inna uczestniczka demonstracji. Nie uznaje ona "osoby pełniącej obowiązki prezydenta". - Jestem przeciwko ukrainizacji na siłę. Jestem rosyjską obywatelką i chcę żyć w pokoju - zadeklarowała Tatiana Leonowa.
- Janukowycz jest naszym prezydentem. Potępiamy Zachód za to, że zorganizował przewrót w Kijowie. Sewastopol i Krym powinny należeć do Rosji - mówili mediom inni uczestnicy wiecu w Doniecku.
DK, pravda.com.ua
Próbowano przejąć budynek rządowej administracji, na którym powiewała flaga Federacji Rosyjskiej. Jedna z mieszkanek Charkowa na antenie TVN24 opowiadała, że w Charkowie jest bardzo niespokojnie. - Słychać było strzały, wybuchy. Nie mamy na razie żadnej informacji, kto strzelał. Nie wiemy, czy są zabici, ale na pewno są ranni - powiedziała.
Również w centrum Doniecka, nazywanego "matecznikiem" Janukowycza, zebrało się ponad 10 tys. osób. Zgromadzenie odbyło się na Placu Lenina.
Według agencji Interfax-Ukraina uczestnicy wiecu trzymali rosyjskie flagi, sztandar partii "Rosyjski Blok" i transparenty z napisami "Donbas z Rosją", "Berkut z narodem", "naród z Berkutem", "Donbas - wstawaj".
Również tutaj nad gmachem administracji zawisła rosyjska flaga, a demonstranci mówili, że wspierają "aspiracje Krymu przyłączenia się do Rosji". - Jesteśmy oburzeni tym, co się dzieje w Kijowie. Nie pozwolimy nacjonalistom wejść do naszego miasta - powiedział agencji AFP 40-letni Aleksandr.
- Jestem tutaj, aby poprzeć Berkut. Młodzi chłopcy zostali zabici w Kijowie przez nacjonalistów - uważa inna uczestniczka demonstracji. Nie uznaje ona "osoby pełniącej obowiązki prezydenta". - Jestem przeciwko ukrainizacji na siłę. Jestem rosyjską obywatelką i chcę żyć w pokoju - zadeklarowała Tatiana Leonowa.
- Janukowycz jest naszym prezydentem. Potępiamy Zachód za to, że zorganizował przewrót w Kijowie. Sewastopol i Krym powinny należeć do Rosji - mówili mediom inni uczestnicy wiecu w Doniecku.
DK, pravda.com.ua