Moskwa czuje się odpowiedzialna za ochronę wszystkich Rosjan, bez względu na to, gdzie mieszkają. To usprawiedliwienie interwencji na Krymie niepokoi ludzi w innych postsowieckich państwach - pisze Deutsche Welle.
Obecnie sytuacja Łotwy jest porównywalna z obecną sytuacją na Ukrainie. Prawie 27 proc społeczeństwa to Rosjanie. W Rydze, stolicy Łotwy, Rosjanie stanowią aż 50 procent mieszkańców - podaje Deutsche Welle
‒ Dzisiaj Łotwa to społeczeństwo podzielone praktycznie na dwie części ‒ tłumaczy łotewska socjolog Arnis Kaktins. - Tu, w kraju Rosjanie podziwiają Putina i kochają Rosję. Łotysze boją się Kremla ze względu na swoją traumatyczną historię ‒ dodaje Kaktins .
Na Łotwie są i rosyjskie, i łotewskie szkoły, teatry i media. Część mediów, finansowana w dużej mierze przez Moskwę, chwali interwencję Rosji na Krymie.
Sabine Fischer z Fundacji Nauka i Polityka uważa, że interwencja Rosjan w krajach bałtyckich podobna tej na Krymie, jest mało prawdopodobna. ‒ Właśnie z tego powodu, że Kraje Bałtyckie już od 1999 roku są w NATO, a od 2004 w Unii Europejskiej ‒ tłumaczy Sabine Fischer z Fundacji Nauka i Polityka.
W bardzo trudnej sytuacji jest też Mołdawia. W 1992 roku rosyjscy separatyści, po krótkiej wojnie ogłosili powstanie własnego państwa Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej. Do dziś stacjonuje tam garnizon rosyjskiej armii.
‒ Bardzo możliwe, że w ciągu kilku nadchodzących miesięcy Rosja będzie chciała zinstrumentalizować ten konflikt. Jest to w dużej mierze związane z tym, że w sierpniu Mołdawia chce podpisać umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską ‒ objaśnia w rozmowie z Deutsche Welle Fischer.
Fakt, że rząd w Moskwie zastanawia się nad ustawą mającą ułatwić uzyskanie rosyjskiego obywatelstwa wszystkim rosyjskojęzycznym mieszkańcom byłych republik ZSRR, postrzegany jest jako sygnał ostrzegawczy. ‒ Wspólnocie międzynarodowej nie wolno biernie przypatrywać się temu, co dzieje się na Krymie ‒ twierdzi łotewski politolog Andris Spruds. ‒ Ustawa ta może być dla Rosji pretekstem do "obrony" rosyjskojęzycznych mieszkańców w każdym kraju. Zgodnie z mottem: nikt nie reaguje, więc zajmiemy kolejny kraj ‒ ostrzega Spruds.
Deutsche Welle, tk
‒ Dzisiaj Łotwa to społeczeństwo podzielone praktycznie na dwie części ‒ tłumaczy łotewska socjolog Arnis Kaktins. - Tu, w kraju Rosjanie podziwiają Putina i kochają Rosję. Łotysze boją się Kremla ze względu na swoją traumatyczną historię ‒ dodaje Kaktins .
Na Łotwie są i rosyjskie, i łotewskie szkoły, teatry i media. Część mediów, finansowana w dużej mierze przez Moskwę, chwali interwencję Rosji na Krymie.
Sabine Fischer z Fundacji Nauka i Polityka uważa, że interwencja Rosjan w krajach bałtyckich podobna tej na Krymie, jest mało prawdopodobna. ‒ Właśnie z tego powodu, że Kraje Bałtyckie już od 1999 roku są w NATO, a od 2004 w Unii Europejskiej ‒ tłumaczy Sabine Fischer z Fundacji Nauka i Polityka.
W bardzo trudnej sytuacji jest też Mołdawia. W 1992 roku rosyjscy separatyści, po krótkiej wojnie ogłosili powstanie własnego państwa Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej. Do dziś stacjonuje tam garnizon rosyjskiej armii.
‒ Bardzo możliwe, że w ciągu kilku nadchodzących miesięcy Rosja będzie chciała zinstrumentalizować ten konflikt. Jest to w dużej mierze związane z tym, że w sierpniu Mołdawia chce podpisać umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską ‒ objaśnia w rozmowie z Deutsche Welle Fischer.
Fakt, że rząd w Moskwie zastanawia się nad ustawą mającą ułatwić uzyskanie rosyjskiego obywatelstwa wszystkim rosyjskojęzycznym mieszkańcom byłych republik ZSRR, postrzegany jest jako sygnał ostrzegawczy. ‒ Wspólnocie międzynarodowej nie wolno biernie przypatrywać się temu, co dzieje się na Krymie ‒ twierdzi łotewski politolog Andris Spruds. ‒ Ustawa ta może być dla Rosji pretekstem do "obrony" rosyjskojęzycznych mieszkańców w każdym kraju. Zgodnie z mottem: nikt nie reaguje, więc zajmiemy kolejny kraj ‒ ostrzega Spruds.
Deutsche Welle, tk