Jak informuje południowokoreańska stacja radiowa KBS, cytowana przez CNN, w sobotę wieczorem czasu lokalnego płetwonurkom udało się w końcu dostać do wnętrza zatopionego wraku, z którego wydostali 13 ciał. Tym samym oficjalna liczba ofiar katastrofy promu Sewol wzrosła do 46.
Prom zatonął w środę w Cieśninie Koreańskiej. Akcja poszukiwawcza jest w toku, rodziny zaginionych oferują próbki DNA, by pomóc w identyfikacji ciał.
"Wspólny zespół ratowniczy wybił szklane okno i udało mu się dostać do wnętrza statku" - poinformował w oświadczeniu rząd Korei Południowej.
Na promie płynęło 476 osób - głównie uczniowie i nauczyciele, zmierzający z miasta Inczhon na wyspę Czedżu. Do tej pory uratowano 174 osoby, 256 uznaje się za zaginione.
- W pierwszej chwili poleciłem pasażerom opuścić prom, ale potem kazałem im zostać, bo nie było szalup ratunkowych - odpowiadając na zarzut opóźniania ewakuacji kapitan tłumaczył się po oficjalnym przesłuchaniu.
"Wspólny zespół ratowniczy wybił szklane okno i udało mu się dostać do wnętrza statku" - poinformował w oświadczeniu rząd Korei Południowej.
Na promie płynęło 476 osób - głównie uczniowie i nauczyciele, zmierzający z miasta Inczhon na wyspę Czedżu. Do tej pory uratowano 174 osoby, 256 uznaje się za zaginione.
- W pierwszej chwili poleciłem pasażerom opuścić prom, ale potem kazałem im zostać, bo nie było szalup ratunkowych - odpowiadając na zarzut opóźniania ewakuacji kapitan tłumaczył się po oficjalnym przesłuchaniu.
- Pływy były silne, a temperatura wody bardzo niska. Nie było ani jednej łodzi ratunkowej - dodał. - Wszyscy czekali na przybycie łodzi ratunkowych.
Li przyznał, że w momencie katastrofy nie było go na mostku kapitańskim. Miał udać się do toalety, a wtedy "stało się najgorsze" i statek zaczął nabierać wody. Lokalne media pokazują nagranie tuż po katastrofie, na którym widać, że kapitan jako jeden z pierwszych uratowanych rozbitków stoi na lądzie.
CNN, Daily Mail, TVN24