Julia Tymoszenko, która będzie startować w wyborach prezydenckich 25 maja na Ukrainie, oskarżyła swojego rywala, Petra Poroszenkę, że prowadzi interesy z Rosją, a on sam jest od niej zależny. Zarzuty mogą wynikać z sondażu przedwyborczego, w którym Poroszenko miał tak dużą przewagę, że mógłby wygrać wybory już w pierwszej turze.
Zdaniem byłej premier Ukrainy „biznesmeni, którzy prowadzą interesy z Rosją, nie mogą nie być zależni do tego kraju”. – Jeśli w środku wojny jednemu z kandydatów na prezydenta - a chodzi o Petra Poroszenkę, praktycznie dają kontrakt na Zakłady Remontowe w Sewastopolu, ci ludzie, którzy dziś okupują kraj, na 130 z hakiem milionów dolarów, to mówi to o tym, że praktycznie przechodzimy do formatu, kiedy to połączenie: agresja Rosji i piąta kolumna oligarchii, stają się praktycznie naszą słabością, naszą porażką – stwierdziła.
– Rosja i oligarchowie to praktycznie jedno. Wspólnie nie chcą niszczyć korupcji, nie chcą zmian, chcą, żeby wszystko było jak dotychczas. Dlatego w tych wyborach nie można przepuścić jedynego kandydata oligarchii, który teraz nabiera sił – dodała Tymoszenko na antenie Inter TV.
Na koniec podsumowała, że w wyborach prezydenckich „wielki biznes chce zachować swój wpływ na Ukrainę”.
kl, TVN 24
– Rosja i oligarchowie to praktycznie jedno. Wspólnie nie chcą niszczyć korupcji, nie chcą zmian, chcą, żeby wszystko było jak dotychczas. Dlatego w tych wyborach nie można przepuścić jedynego kandydata oligarchii, który teraz nabiera sił – dodała Tymoszenko na antenie Inter TV.
Na koniec podsumowała, że w wyborach prezydenckich „wielki biznes chce zachować swój wpływ na Ukrainę”.
kl, TVN 24