Mimo to zostało to odczytane jednoznacznie jako atak na UE po jej czwartkowej decyzji, wprowadzającej sankcje dyplomatyczne wobec Kuby.
W czwartek państwa UE - przyłączając się w ten sposób do sankcji dyplomatycznych USA - jednomyślnie postanowiły ograniczyć dwustronną wymianę wizyt wysokich rangą przedstawicieli władz i zredukować udział swych przedstawicieli dyplomatycznych w wydarzeniach kulturalnych na Kubie. Zapowiedziano też generalną rewizję stosunków z Kubą i nasilenie kontaktów z kubańskimi dysydentami. Była to reakcja na niedawne egzekucje trzech porywaczy oraz uwięzienie kilkudziesięciu dysydentów i niezależnych dziennikarzy w tym kraju. Rząd kubański nie zareagował oficjalnie na oświadczenie UE o ograniczeniu dwustronnych wizyt rządowych na wysokim szczeblu i zamiarze zapraszania dysydentów kubańskich na uroczystości organizowane z okazji świąt narodowych. Tematu tego nie poruszyła również oficjalna prasa kubańska.
W piątek jednak kubański minister spraw zagranicznych Felipe Perez Roque oświadczył, że Unia Europejska "ustąpiła pod amerykańską presją". "Jest smutną, ale niezaprzeczalną rzeczywistością, że UE nie była zdolna sformułować własnej polityki wobec Kuby i uległa naciskom i atakom antykubańskiej polityki amerykańskiej" - powiedział.
em, pap