Tuż po środowym zamachu premier Ariel Szaron oświadczył, że Izrael "będzie kontynuował bezlitosną wojnę z terroryzmem, a także z tymi, którzy finansują, zarządzają i wykonują zamachy przeciwko Żydom".
W czwartek rano Szaron spotka się w Jerozolimie ze swoim rządem i - Jak się oczekuje - podejmie decyzję o dalszych środkach przeciwko palestyńskim radykałom.
Rozkaz "całkowitego zniszczenia" Hamasu dotyczy nie tylko infrastruktury tego największego spośród skrajnych palestyńskich ugrupowań, ale także jego przywódców, którzy - jak zaznaczono w radiu - "nie cieszą się już żadnym immunitetem". W szczególności wymieniono założyciela ugrupowania i jego obecnego duchowego przywódcę szejka Ahmeda Jasina.
We wtorek Izrael bez powodzenia próbował zabić w Gazie Abdelaziza al-Rantisiego, politycznego lidera Hamasu. Zlikwidował natomiast innego przywódcę ugrupowania Titi Masuda.
Hamas ze swej strony zapowiedział kolejne zamachy w Izraelu i doradził obcokrajowcom opuszczenie państwa żydowskiego dla ich własnego bezpieczeństwa.
Hamas wziął na siebie odpowiedzialność za środowy zamach samobójczy w Jerozolimie, w którym zginęło 16 Izraelczyków. Zdetonowanie bomby w autobusie przedstawiono jako odwet za nieudaną próbę zgładzenia przez wojsko izraelskie lidera Hamasu Abdelaziza al-Rantisiego.
"Atak w Jerozolimie jest początkiem nowej serii aktów zemsty (...) Będziemy brać na cel każdego syjonistę, okupującego naszą ziemię" - zapowiedział Hamas w oświadczeniu przesłanym faksem Reuterowi.
em, pap