Były sojusznik Wiktora Janukowycza, najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow może zapłacić wysoką cenę za niejednoznaczną postawę wobec nowych władz Ukrainy. Według Bloomberga w wyniku zbrojnego konfliktu na wschodzie kraju jego fortuna stopniała aż o połowę do niespełna 12 mld USD - podaje "Puls Biznesu".
Rinat Achmetow dorobił się fortuny m.in. dzięki udziałowi w prywatyzacji prowadzonej przez zbiegłego w lutym prezydenta. W marcu biznesmen wzywał rząd w Kijowie do zaprzestania działań przeciwko separatystom, unikając przy tym jednoznacznych deklaracji, po której stronie konfliktu się opowiada. Dopiero w drugiej połowie maja miliarder potępił działania separatystów - podaje "Puls Biznesu".
Według gazety, obecnie Achmetow próbuje ratować to, co mu pozostało. Działania bojówek coraz bardziej utrudniają pracę jego zakładów, zatrudniających około 300 tys. osób.
- Fabryka to nie planeta zawieszona w kosmosie. Może funkcjonować tylko pod warunkiem, że w jej otoczeniu jest porządek - mówił na wiecu do pracowników Aleksander Podkorytow, dyrektor generalny należącej do Achmetowa huty w Jenakijewie.
Po przejęciu przez Rosję kontroli nad Krymem należące do magnata firmy straciły możliwość korzystania z portu w Sewastopolu. Wysyłane drogą morską towary są kierowane na leżący nad Morzem Azowskim port w Mariupolu, który jest płytszy i nie może przyjmować wielu rodzajów jednostek.
- Obecnie musi się martwić tym, jak uchronić siebie i swój majątek przed chaotycznymi walkami, a nie tym, jak wynegocjować jak najwięcej ustępstw od Kijowa - skomentował tygodnik „The Economist”.
"Puls Biznesu"
Według gazety, obecnie Achmetow próbuje ratować to, co mu pozostało. Działania bojówek coraz bardziej utrudniają pracę jego zakładów, zatrudniających około 300 tys. osób.
- Fabryka to nie planeta zawieszona w kosmosie. Może funkcjonować tylko pod warunkiem, że w jej otoczeniu jest porządek - mówił na wiecu do pracowników Aleksander Podkorytow, dyrektor generalny należącej do Achmetowa huty w Jenakijewie.
Po przejęciu przez Rosję kontroli nad Krymem należące do magnata firmy straciły możliwość korzystania z portu w Sewastopolu. Wysyłane drogą morską towary są kierowane na leżący nad Morzem Azowskim port w Mariupolu, który jest płytszy i nie może przyjmować wielu rodzajów jednostek.
- Obecnie musi się martwić tym, jak uchronić siebie i swój majątek przed chaotycznymi walkami, a nie tym, jak wynegocjować jak najwięcej ustępstw od Kijowa - skomentował tygodnik „The Economist”.
"Puls Biznesu"