- Lubili zagraniczne, markowe perfumy i importowane dezodoranty. Szczególnie cenili te z silnym zapachem. Nie lubili pakistańskich produktów - mówił Raszid Rehman, który do niedawna prowadził sklep w pakistańskim Miranszah.
Raszid Rehman prowadził duży sklep na bazarze w mieście Miranszah, tuż przy granicy z Afganistanem. Zarabiał do 115 tys. rupii dziennie na sprzedaży bielizny, kosmetyków i elektroniki. Jego głównymi klientami byli talibowie.
Jak wspomina Raszid talibowie kupowali niewyobrażalne ilości towaru, przy czym nigdy się nie targowali. Zazwyczaj zaopatrywali się w zagraniczne perfumy, szampony i mydła drogich marek. Jeżeli chodzi o bieliznę – preferowali białą.
Mężczyzna uciekł z Miranszah, kiedy zaczęły się w tym rejonie bombardowania. Do Banku uciekło wtedy ponad 800 tys. osób.
Ruch pakistańskich talibów Tahreek-e-Taliban, wraz z sojuszniczymi cudzoziemskimi bojownikami a Al-Kaidy toczą wojnę z rządem w Islamabadzie. Ruch ten jest odpowiedzialny za zamachy organizowane od 2007 roku, w których do tej pory zginęło ponad 6 tys. ludzi.
Kilka dni temu wojsku pakistańskiemu udało się odbić 80 proc. obszaru Miranshah, stolicy Północnego Waziristanu.
TVN24
Jak wspomina Raszid talibowie kupowali niewyobrażalne ilości towaru, przy czym nigdy się nie targowali. Zazwyczaj zaopatrywali się w zagraniczne perfumy, szampony i mydła drogich marek. Jeżeli chodzi o bieliznę – preferowali białą.
Mężczyzna uciekł z Miranszah, kiedy zaczęły się w tym rejonie bombardowania. Do Banku uciekło wtedy ponad 800 tys. osób.
Ruch pakistańskich talibów Tahreek-e-Taliban, wraz z sojuszniczymi cudzoziemskimi bojownikami a Al-Kaidy toczą wojnę z rządem w Islamabadzie. Ruch ten jest odpowiedzialny za zamachy organizowane od 2007 roku, w których do tej pory zginęło ponad 6 tys. ludzi.
Kilka dni temu wojsku pakistańskiemu udało się odbić 80 proc. obszaru Miranshah, stolicy Północnego Waziristanu.
TVN24