Sung zaprzeczył wcześniejszym informacjom, z których wynikało, że "polityczny transfer" wynosił pół miliarda dolarów. Komisja ustaliła, że 400 mln dol. stanowiło rzeczywiste inwestycje południowokoreańskiego koncernu Hyundai w Korei Północnej. Cała suma - łącznie 500 mln dol. - została przesłana do Phenianu za pośrednictwem filii seulskiego koncernu. Sung oskarżył rząd ówczesnego prezydenta Kim De Dzunga o "aktywne zaangażowanie w sprawę transferu pieniędzy oraz utrzymywanie sprawy w tajemnicy przed społeczeństwem".
"Stąd też doszliśmy do wniosku, iż tego rodzaju transfer pieniędzy był związany ze sprawą szczytu" - oświadczył Sung.
Afera wywołuje wiele emocji w Seulu. Prezydent Korei Południowej w owym czasie, Kim De Dzung został bezpośrednio po szczycie uhonorowany w 2000 r. Pokojową Nagrodą Nobla za działania na rzecz pojednania na Półwyspie Koreańskim.
Obecny szef państwa Korei Południowej Ro Mu Hiun sprzeciwił się jednak postawieniu swego poprzednika przed komisją i zażądał w poniedziałek zamknięcia śledztwa w sprawie afery. Ro tym samym przeciwstawił się stanowisku opozycji, żądającej kontynuowania dochodzenia. Opozycyjna Wielka Partia Narodowa zapowiedziała bojkot posiedzeń parlamentu, jeśli śledztwo w sprawie afery zostanie przerwane. "Parlament służy narodowi i nie może być narzędziem wykorzystywanym do politycznych sporów" - powiedział prezydent.
Prezydent zastrzegł jednak, że nadal prowadzone będzie śledztwo w sprawie prowizji wypłacanych różnym działaczom politycznym w związku z północnokoreańską aferą. Na wniosek komisji zatrzymano m.in. doradcę Kim De Dzunga, Paka Dzie Wona, który miał otrzymać od koncernu Hyundai za "pośrednictwo w sprawie szczytu" około 12,6 mln dol.
em, pap