Na łamach brytyjskiego tygodnika „The Economist” zwrócono uwagę na fakt, iż tak jak w początkowej fazie agresji rosyjskiej na Ukrainę, a wcześniej podczas protestów przeciwko skorumpowanej władzy był "najważniejszym głosem Europy w sprawach Ukrainy”, tak dziś „jest na bocznym torze”. "Where is Radek? - pyta tygodnik na swojej stronie internetowej. O sprawie napisał portal Gazeta.pl.
"Teraz, gdy kryzys eskaluje, wygląda na to, że Sikorski został przez Europę odstawiony na boczny tor"- napisano w artykule i wskazano, że jego ostatnia wizyta w Kijowie „bardzo różniła się od tej, która odbył w lutym”. „Wtedy poleciał tam w towarzystwie szefów dyplomacji z Niemiec i Francji. Trzej ministrowie odegrali ważną rolę w negocjacjach, których efektem było zakończenie rozlewu krwi na Majdanie" - czytamy w tekście.
Po powrocie z ostatniej podróży Sikorski w Warszawie powtórzył słowa ukraińskich głów państwa: Petro Poroszenki i Arsenija Jaceniuka. Prosili oni Sikorskiego, żeby apelował do Unii Europejskiej o presję na Rosję, by ta pomogła w złagodzeniu napięć na wschodzie kraju.
Tygodnik wyraźnie zaznacza, że na kilka dni przed zestrzeleniem malezyjskiego samolotu Sikorski ostrzegał: - Nad ukraińskim niebem latają rakiety, których sprzedaż jest obwarowana międzynarodowymi prawami. Gdyby dostały się w ręce jakiejś niepaństwowej organizacji, stałoby się to zagrożeniem dla cywilnego lotnictwa na całym świecie – mówił polski minister.
"The Economist" zwraca uwagę, że o odsunięcie Polski na dalszy plan w rozmowach o ukraińskim kryzysie zabiegała Rosja. Teraz o deeskalacji konfliktu rozmawia "grupa czworga", czyli Francja, Niemcy, Rosja i Ukraina.
- Dla Polski zabrakło miejsca - komentuje dla gazety Marcin Zaborowski, szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Francja i Niemcy chcą deeskalacji, a twarde stanowisko Polski może stanąć im na drodze.
Gazeta.pl
Po powrocie z ostatniej podróży Sikorski w Warszawie powtórzył słowa ukraińskich głów państwa: Petro Poroszenki i Arsenija Jaceniuka. Prosili oni Sikorskiego, żeby apelował do Unii Europejskiej o presję na Rosję, by ta pomogła w złagodzeniu napięć na wschodzie kraju.
Tygodnik wyraźnie zaznacza, że na kilka dni przed zestrzeleniem malezyjskiego samolotu Sikorski ostrzegał: - Nad ukraińskim niebem latają rakiety, których sprzedaż jest obwarowana międzynarodowymi prawami. Gdyby dostały się w ręce jakiejś niepaństwowej organizacji, stałoby się to zagrożeniem dla cywilnego lotnictwa na całym świecie – mówił polski minister.
"The Economist" zwraca uwagę, że o odsunięcie Polski na dalszy plan w rozmowach o ukraińskim kryzysie zabiegała Rosja. Teraz o deeskalacji konfliktu rozmawia "grupa czworga", czyli Francja, Niemcy, Rosja i Ukraina.
- Dla Polski zabrakło miejsca - komentuje dla gazety Marcin Zaborowski, szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Francja i Niemcy chcą deeskalacji, a twarde stanowisko Polski może stanąć im na drodze.
Gazeta.pl