"Lebiediew jest podejrzany o nielegalne przejęcie w 1994 roku 20 procent pakietu akcji należącej do państwa spółki akcyjnej Apatit na łączną sumę 283 mln 142 tysięcy dolarów" - oświadczyła wcześniej rosyjska Prokuratura Generalna.
Aresztowanie jednego z najbogatszych ludzi Rosji (13. miejsce w rankingu miesięcznika "Forbes") wywołało komentarze, że rozpoczyna się kolejna wojna Kremla z oligarchami. Ofiarą pierwszej padli w roku 2000 Borys Bieriezowski i Władimir Gusiński, którzy utracili wpływy i znaczną część majątku i w praktyce zostali zmuszeni do emigracji.
Większość komentatorów uznała aresztowanie Lebiediewa za cios wymierzony w najbogatszego Rosjanina Michaiła Chodorkowskiego (majątek wyceniany na 8 mld dolarów). Holding Menatep, którego dyrektorem jest Lebiediew, a głównym akcjonariuszem Chodorkowski, ma pakiet kontrolny w koncernie naftowym Jukos.
Według źródeł, na które powołuje się agencja Interfax, Chodorkowski, stojący na czele Jukosu, otrzymał na piątek wezwanie do stawienia się w prokuraturze w charakterze świadka. Wraz z nim - jak twierdzi agencja - ma się stawić były wiceszef zarządu Jukosu Leonid Newzlin.
Obserwatorzy łączą aresztowanie z postawą polityczną Chodorkowskiego (zapowiadał on sfinansowanie kampanii wyborczej liberalnej opozycji) lub z próbą zapobieżenia fuzji Jukosu z inną firmą naftową - Sibnieft.
W wyniku tej fuzji, która nie została jeszcze zaakceptowana przez władze, ma powstać największy w Rosji i czwarty w świecie koncern naftowy.
em, pap