Natowska strategia traktowania Rosji jako partnera się skończyła - powiedział szef MON Tomasz Siemoniak w programie "Jeden na jeden". - To Rosja zaczęła, to Rosja złamała te postanowienia, to NATO i Zachód muszą wyciągnąć z tego wnioski - stwierdził szef MON.
Tomasz Siemoniak razem z prezydentem weźmie udział w szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego w Newport.
- Gdy rozmawiamy o najbliższych latach czy dziesięcioleciach, nie możemy cały czas oglądać się za siebie i szukać w papierach uzasadnień do tego, żeby nic nie robić. Właśnie to jest czas działania - tłumaczy Siemoniak.
Szef MON stwierdził, że wszyscy w NATO, łącznie z największymi sympatykami Rosji, zdali sobie sprawę, że państwo rządzone przez Władimira Putina straciło wiarygodność.
- Zupełnie inaczej się patrzy na Rosję i zupełnie inaczej się będzie o niej mówiło na tym szczycie - stwierdził Siemoniak. Sądzę, że prezydent Putin też czeka na to, co szczyt NATO powie, jak daleko będzie sięgać determinacja Zachodu - powiedział Siemoniak.
Siemoniak powiedział również, że do pokoju na Ukrainie "jest długa droga", ponieważ "sprawy zaszły bardzo daleko".
- Sytuacja na Ukrainie doszła do takiego punktu, w którym jeżeli nie udzieli się realnej pomocy Ukrainie w różnych obszarach, to Ukraina może się nie obronić. Bierzemy tutaj pod uwagę interes Polski, położenie i możliwości. Ukraina ma tak wielkie potrzeby, że jedno państwo nie jest w stanie im podołać. Oczekujemy, że NATO się nimi zajmie - dodał.
tvn24.pl
- Gdy rozmawiamy o najbliższych latach czy dziesięcioleciach, nie możemy cały czas oglądać się za siebie i szukać w papierach uzasadnień do tego, żeby nic nie robić. Właśnie to jest czas działania - tłumaczy Siemoniak.
Szef MON stwierdził, że wszyscy w NATO, łącznie z największymi sympatykami Rosji, zdali sobie sprawę, że państwo rządzone przez Władimira Putina straciło wiarygodność.
- Zupełnie inaczej się patrzy na Rosję i zupełnie inaczej się będzie o niej mówiło na tym szczycie - stwierdził Siemoniak. Sądzę, że prezydent Putin też czeka na to, co szczyt NATO powie, jak daleko będzie sięgać determinacja Zachodu - powiedział Siemoniak.
Siemoniak powiedział również, że do pokoju na Ukrainie "jest długa droga", ponieważ "sprawy zaszły bardzo daleko".
- Sytuacja na Ukrainie doszła do takiego punktu, w którym jeżeli nie udzieli się realnej pomocy Ukrainie w różnych obszarach, to Ukraina może się nie obronić. Bierzemy tutaj pod uwagę interes Polski, położenie i możliwości. Ukraina ma tak wielkie potrzeby, że jedno państwo nie jest w stanie im podołać. Oczekujemy, że NATO się nimi zajmie - dodał.
tvn24.pl