Pomysł zwany "Paris-Plage" już rok temu okazał się wielkim sukcesem. Na paryskiej plaży wylegiwało się wtedy dwa miliony osób, którym spodobało się, że betonowe nabrzeża Sekwany, którymi zwykle biegną pełne samochodów jezdnie, zamieniono na czas wakacji w namiastkę Riwiery.
Podobnie jak przed rokiem, i tym razem nie zabrakło krytyków paryskiej plaży. Mówili, że niechybnie dojdzie do tragedii, gdy jakieś dziecko wpadnie do Sekwany, a także, że zatłoczona plaża będzie za dnia rajem dla kieszonkowców, a nocą - groźniejszych przestępców. Jednak rok temu nikt nie utonął, a przestępczość ograniczyła się do paru kradzieży sprzętu wideo oraz jednego występu ekshibicjonisty.
Lewicowe władze miasta tłumaczyły, że dzięki temu pomysłowi dzieci z ubogich rodzin mają szansę na prawdziwe wakacje w mieście. Prawicowi krytycy nie dawali za wygraną, obliczyli bowiem, że za półtora miliona euro mnóstwo dzieci można by wysłać na prawdziwą, a nie sztuczną Riwierę. Najwyraźniej dyskusja polityków niewiele obchodzi paryżan i turystów, którzy od rana zajęli każdy skrawek piasku nad Sekwaną.
rp, pap