Ofiary to w większości uciekinierzy, którzy schronili się w dzielnicy dyplomatycznej w Monrowii. Jednak w poniedziałek spadły na nią dziesiątki pocisków. Co najmniej jeden z nich trafił w budynek ambasady USA.
W Senegalu mają się spotkać szefowie armii krajów Zachodniej Afryki, którzy będą rozmawiać o wysłaniu międzynarodowych sił pokojowych. Wraz ze wzrostem liczby ofiar rośnie bowiem presja na te kraje oraz na USA, aby dokonały interwencji zbrojnej w Liberii.
USA chcą, aby ewentualną operacją wojskową kierowała Wspólnota Gospodarcza Krajów Afryki Zachodniej (ECOWAS), ale nie wykluczają też, że wyślą do Liberii niewielki oddział, po tym jak kraj ten opuści prezydent Charles Taylor. Oskarżany o odpowiedzialność za konflikt i poszukiwany przez międzynarodowy trybunał Taylor zgodził się wyjechać, gdy przybędą żołnierze sił pokojowych.
rp, pap