Prokurator generalny Thomas F.Reilly dodał jednak, komentując publikacje raportu, że z innych informacji wynika, iż ofiar było znacznie więcej, tj. "na pewno ponad 1000". "Nadużywanie dzieci było tak powszechne i trwało tak długo, że wydaje się niemal niewiarygodne" - oświadczył.
W raporcie, który jest rezultatem trwającego 16 miesięcy dochodzenia, krytykuje się archidiecezję za "instytucjonalne przyzwolenie na nadużycia". Chodzi tu o praktykę ukrywania przypadków molestowania seksualnego przed władzami świeckimi, przenoszenia oskarżanych księży z parafii do parafii i niewyciągania wobec nich praktycznie żadnych konsekwencji.
"Kiedy mieli wybór między chronieniem dzieci i chronieniem Kościoła, wybierali tajność i ochronę Kościoła" - powiedział prokurator Reilly na konferencji prasowej.
Raport szczególnie obciąża byłego arcybiskupa Bostonu, kardynała Bernarda Lawa, który w grudniu podał się do dymisji pod naciskiem swoich parafian i publicznie przeprosił za swoje błędy.
W wyniku skandali Episkopat USA wprowadził szereg reform mających uzdrowić sytuację, m.in. nakaz meldowania organom ścigania o przypadkach oskarżeń o molestowanie i zasadę odsuwania od funkcji duszpasterskich księży, którym udowodni się takie czyny. W całym kraju zastosowano to wobec setek kapłanów.
Władze świeckie wydłużyły też okresy przedawnienia przestępstw seksualnych dokonywanych przez księży.
Organizacje obrony praw ofiar molestowania uważają jednak te środki za niewystarczające. Mają one m.in. pretensję, że nie ukarano żadnego z biskupów, którzy osłaniali sprawców nadużyć. Nie ma jednak do tego podstaw prawnych.
em, pap