Ten najdłuższy most wiszący na świecie (3,6 km) z dwoma trzypasmowymi jezdniami, podwieszony na dwóch filarach wyższych niż paryska wieża Eiffla, ma kosztować 4,6 miliarda euro. Przejazd przez most ma być płatny.
Entuzjaści mostu podkreślają, że przyniesie on rozwój gospodarczy zarówno samej Sycylii, jak i całym południowym Włochom. Roztaczają perspektywę tysięcy nowych miejsc pracy.
Krytycy obawiają się mnóstwa problemów natury technicznej i przestrzegają przed nadmiernymi oczekiwaniami. Pytają, czy gigantyczny most wytrzymałby wielkie trzęsienie ziemi, takie jak to z 1908 roku, które zniszczyło Mesynę i zabiło 87 tysięcy ludzi. Podniosły się też głosy, że premier Silvio Berlusconi - gorący zwolennik budowy mostu - w rzeczywistości chce sobie wystawić pomnik.
Inwestorzy zapewniają, że testy, przeprowadzone na modelach wykazały, iż konstrukcja mostu powinna wytrzymać trzęsienie o sile ponad 7,1 stopnia w skali Richtera, nawet gdyby epicentrum znajdowało się w odległości zaledwie 15 km od mostu.
Nie satysfakcjonuje to sejsmologów, a geolodzy pytają, jak inżynierowie zamierzają uporać się z tym, że Sycylia systematycznie oddala się od lądu stałego. Obrońcy środowiska naturalnego ubolewają nad ogromnymi obszarami po obu stronach mostu, które będą musiały zostać zabudowane. Twierdzą też, że ogromna konstrukcja nad Cieśniną Mesyńską będzie razić ludzkie poczucie estetyki.
Pojawiły się również zarzuty, że w realizację całego projektu zaangażuje się mafia.
O zbudowaniu mostu między Sycylią a lądem stałym dyskutuje się we Włoszech od czasu, kiedy w 1860 roku na wyspę przybył Garibaldi, żeby dokończyć dzieło jednoczenia kraju.
rp, pap