Ludmiła Bogatienkowa, która w sierpniu poinformowała, że w walkach na Ukrainie giną rosyjscy żołnierze, została aresztowana. Miała ona rzekomo wyłudzić od kogoś 500 tys. rubli (ok. 12,3 tys. dol.), choć przewodnicząca Komitetu Matek Żołnierzy w Kraju Stawropolskim temu zaprzecza.
Kreml oficjalnie zaprzecza, by żołnierze z Rosji uczestniczyli w walkach na południowym wschodzie Ukrainy. Zaprzecza też, by FR dostarczała separatystom broń i sprzęt wojskowy. Komitet Matek Żołnierzy to organizacja, która próbuje dbać o prawa człowieka w armii rosyjskiej. 73-letnia działaczka pozbawiona jest kontaktu z rodziną i znajomymi, nawet z prawnikiem.
"Kobieta przez wiele lat aktywnie zajmowała się obroną praw żołnierzy, ujawniała fakty nieludzkiego traktowania i torturowania poborowych" - pisze Radio Swoboda. W ciągu ostatnich miesięcy Bogatienkowa badała okoliczności śmierci rosyjskich wojskowych na Ukrainie lipcu i sierpniu 2014.
Pod rzekomym zarzutem przywłaszczenia pieniędzy, policja przeszukała pomieszczenia Komitetu. Przewodnicząca organizacji w Saratowie Lidia Swiridowa, cytowana przez niezależną telewizję "Dożd", stwierdziła, że funkcjonariusze mogli szukać dokumentów dotyczących 400 rosyjskich wojskowych zabitych i rannych na wschodzie Ukrainy. W sierpniu Bogatienkowa ogłosiła publicznie, że jest w posiadaniu takiej listy.
Lista miała zawierać nazwiska żołnierzy z trzech jednostek z Północnego Kaukazu, ale że "nie jest to lista ostateczna i że jest stale uzupełniana". Zauważyła, że straty w ludziach poniosły też inne jednostki rosyjskiej armii.
Członek Rady ds. Praw Człowieka przy prezydencie Rosji Siergiej Kriwienko powiedział Radiu Swaboda, że jednoznacznie wiąże represje wobec Bogatienkowej z tym, że zajmowała się śmiercią rosyjskich wojskowych na wojnie.
Radio Swaboda, Dożd, Polskie Radio
"Kobieta przez wiele lat aktywnie zajmowała się obroną praw żołnierzy, ujawniała fakty nieludzkiego traktowania i torturowania poborowych" - pisze Radio Swoboda. W ciągu ostatnich miesięcy Bogatienkowa badała okoliczności śmierci rosyjskich wojskowych na Ukrainie lipcu i sierpniu 2014.
Pod rzekomym zarzutem przywłaszczenia pieniędzy, policja przeszukała pomieszczenia Komitetu. Przewodnicząca organizacji w Saratowie Lidia Swiridowa, cytowana przez niezależną telewizję "Dożd", stwierdziła, że funkcjonariusze mogli szukać dokumentów dotyczących 400 rosyjskich wojskowych zabitych i rannych na wschodzie Ukrainy. W sierpniu Bogatienkowa ogłosiła publicznie, że jest w posiadaniu takiej listy.
Lista miała zawierać nazwiska żołnierzy z trzech jednostek z Północnego Kaukazu, ale że "nie jest to lista ostateczna i że jest stale uzupełniana". Zauważyła, że straty w ludziach poniosły też inne jednostki rosyjskiej armii.
Członek Rady ds. Praw Człowieka przy prezydencie Rosji Siergiej Kriwienko powiedział Radiu Swaboda, że jednoznacznie wiąże represje wobec Bogatienkowej z tym, że zajmowała się śmiercią rosyjskich wojskowych na wojnie.
Radio Swaboda, Dożd, Polskie Radio