Prawnicy Amroziego będą mieli niełatwe zadanie. Skazany nie może bowiem argumentować, że jest niewinny, ponieważ przyznał się do zarzucanych mu czynów; stąd też apelacja prawdopodobnie będzie dotyczyć nieprawidłowości w postępowaniu procesowym i sądowym.
Amrozi bin Nurhasyim był pierwszym z podejrzanych o udział w zamachu na Bali, osądzonym przez indonezyjski sąd. Dowiedziony podczas procesu jego udział w zamachu polegał na kupnie samochodu i znacznej części materiałów wybuchowych użytych później w ataku.
Oprócz niego przed sądem stanie siedemnastu innych terrorystów z powiązanej z Al-Kaidą organizacji Dżimah Islamija, oskarżonych o udział w zamachu. Większości z nich grozi kara śmierci, wykonywana w tym kraju przez pluton egzekucyjny.
Indonezyjczycy w większości zaakceptowali wyrok balijskiego trybunału. Jak pisze z Dżakarty korespondent agencji Reutera, orzeczenie zyskało także aprobatę umiarkowanych kół islamskich, w tym działacza antysuhartowskiej opozycji, wybitnego islamskiego prawnika, kandydata w przyszłorocznych wyborach prezydenckich Amiena Raisa. Rais oświadczył nawet, że terrorystom podobnym do Amroziego nie powinno przysługiwać prawo składania apelacji od wyroku, a tego rodzaju sprawy winny rozpatrywać specjalne sądy, powołane do sądzenia terrorystów. Ich orzeczenia powinny być ostateczne.
"Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że terrorystom uznanym za winnych zbrodni przeciwko ludzkości powinno się natychmiast wymierzać surowe kary" - powiedział Rais.
em, pap