Izrael natychmiast ogłosił, że "nie pozostanie obojętny" na ataki. Po południu izraelskie samoloty zaatakowały wioskę Tair Harfa w południowym Libanie, a baterie przeciwlotnicze Hezbollah otworzyły do nich ogień - podała telewizja Hezbollahu. Według świadków, słychać było kilka eksplozji.
Szef dyplomacji Silwan Szalom wezwał też Syrię i Liban do powstrzymania działającego z ich terytoriów Hezbollahu. W przeciwnym razie - powiedział - "Izraelczycy nie będą mieli wyjścia i będą musieli się bronić".
Władze Izraela rozważają złożenie wniosku o zwołanie pilnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconego antyizraelskim atakom ze strony Hezbollahu. Izraelski ambasador w ONZ wyraził jednak opinię, "że ONZ zamienia się w teatr absurdu, gdy Syria, kraj popierający terroryzm, przewodniczy debatom Rady Bezpieczeństwa".
Syria jest obecnie niestałym członkiem Rady, gdzie obowiązuje system miesięcznego przewodnictwa rotacyjnego. W sierpniu obowiązki przewodniczącego przypadły ambasadorowi syryjskiemu.
W sobotę Izrael złożył już w Radzie Bezpieczeństwa skargę na piątkowe bombardowania Hezbollahu z terytorium libańskiego. Izrael odpowiedział wówczas ogniem artyleryjskim. Ataki szyitów ostro potępiły też Stany Zjednoczone.
Hezbollah jest na liście organizacji terrorystycznych sporządzonej przez Departament Stanu USA.
em, pap