W zburzonym przez wojsko domu mieszkało dziesięcioro członków jego rodziny.
Do zamachu w Rosz Hain przyznała się związana z Al-Fatah Jasera Arafata organizacja zbrojna Brygad Męczenników Al-Aksy.
Wraca więc znany z ostatnich lat bliskowschodni scenariusz: Palestyńczycy dokonują krwawych zamachów antyizraelskich, w odpowiedzi armia izraelska prowadzi działania odwetowe na terenach Autonomii.
Wtorkowe zamachy - w Rosz Hain w centrum Izraela i w osiedlu żydowskim Ariel na Zachodnim Brzegu, w których zginęło dwu Izraelczyków i dwaj 17-letni zamachowcy - były pogwałceniem zawartego niedawno trzymiesięcznego rozejmu, w którym trzy największe radykalne ugrupowania palestyńskie zobowiązały się powstrzymać od antyizraelskich ataków. Może to poważnie utrudnić lub wręcz zablokować bliskowschodni plan pokojowy, tzw. mapę drogową, który miał doprowadzić w 2005 r. do powstania państwa palestyńskiego.
Premier Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas zapewniał bezpośrednio po zamachach, że mimo ataków, ogłoszony w czerwcu przez ekstremistów na 3-6 miesięcy rozejm nadal będzie przestrzegany. Zaznaczył zarazem, iż ataki stanowiły odpowiedź na prowokacje izraelskie.
Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu dojdzie jednak do spotkania premierów Izraela i Autonomii Palestyńskiej, Ariela Szarona i Mahmuda Abbasa, choć data spotkania nie została jeszcze ostatecznie ustalona - podało izraelskie radio. Pierwotnie miało do niego dojść w zeszłym tygodniu, odwołane zostało jednak w ostatniej chwili przez Abbasa na znak protestu przeciwko izraelskim najazdom na obozy palestyńskich uchodźców na Zachodnim Brzegu Jordanu.
Premier Autonomii, który na wieść o atakach przerwał podróż po krajach Zatoki Perskiej i wrócił pilnie do Ramallah, w środę ma spotkać się w Ammanie z Williamem Burnsem - specjalnym wysłannikiem administracji amerykańskiej na Bliski Wschód.
em, pap