Mimo zebrania okupu i obietnicy wypuszczenia przez bojowników Al-Kaidy, uwolnienie nauczyciela z RPA nie doszło do skutku. Zginął z rąk terrorystów podczas próby odbicia przez amerykańskich komandosów. W ojczyźnie śmierć rodaka została uznana za „niepotrzebną” i może zaciążyć na relacjach pomiędzy Republiką Południowej Afryki a Stanami Zjednoczonymi - podaje TVN24.
Podczas próby odbicia przez amerykańskich komandosów, zginęło dwóch przetrzymywanych przez jedną z grup Al-Kaidy zakładników: Luke Somers i Pierre Korkie. Zostali oni zastrzeleni przez terrorystów. Porywacze zostali zabici przez żołnierzy Navy Seals.
Pojmani cudzoziemcy (amerykański fotoreporter oraz południowoafrykański nauczyciel) ponieśli śmierć mimo, że w przypadku tego drugiego dogadano już warunki uwolnienia go. Niektóry południowoafrykańscy politycy żądają wyjaśnień od strony amerykańskiej, której uprzednio postawiono trzydniowe ultimatum.
Członkowie Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego zapowiedzieli, że w ciągu 72 godzin nastąpi egzekucja przetrzymywanego przez nich w Jemenie obywatela USA. Waszyngton postanowił odbić zakładnika, a operacja została przeprowadzona w sobotni ranek czasu jemeńskiego. Na miejscu okazało się, że w swojej kryjówce terroryści uwięzili jeszcze jedną osobę o nieustalonej tożsamości.
Po kilku godzinach Imtiaz Sooliman, szef organizacji charytatywnej Gift of the Givers, która wysłała Pierre'a Korkiego do Jemenu, poinformował, że to właśnie ich człowiek był drugim z przetrzymywanych. Według relacji Soolimana miał zostać niebawem uwolniony. Rodzinie i znajomym nauczyciela z RPA udało się zebrać okup, a jemeńskim negocjatorom uzgodnić szczegóły wymiany zakładnika za kwotę 200 tys. dolarów. Porywacze na początku żądali aż trzech milionów dolarów.
Planowano, że Pierre Korkie wyjedzie z Jemenu, udając dyplomatę, a następnie odleci do RPA na leczenie. Jego bliscy spodziewali się, że Boże Narodzenie spędzi już w domu. Mimo poczynionych ustaleń z bojownikami Al-Kaidy, zakładnik stał się ofiarą, a śmierć obywatela RPA posłużyła za pretekst politykom z tego kraju, którzy domagają się wyjaśnień od administracji waszyngtońskiej.
Urazy do Amerykanów nie żywi natomiast Sooliman, który całe to zdarzenie nazwał "nieszczęśliwą koincydencją". – Nie mogę mieć do nich pretensji, ponieważ każdy rząd działa w interesie swych obywateli. Nie jestem pewien, czy wiedzieli, że Pierre tam był. Nie mogę nikogo obwiniać. To jest wojna, a na niej nie ma korzystnych rozstrzygnięć – oświadczył.
pp, TVN24
Pojmani cudzoziemcy (amerykański fotoreporter oraz południowoafrykański nauczyciel) ponieśli śmierć mimo, że w przypadku tego drugiego dogadano już warunki uwolnienia go. Niektóry południowoafrykańscy politycy żądają wyjaśnień od strony amerykańskiej, której uprzednio postawiono trzydniowe ultimatum.
Członkowie Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego zapowiedzieli, że w ciągu 72 godzin nastąpi egzekucja przetrzymywanego przez nich w Jemenie obywatela USA. Waszyngton postanowił odbić zakładnika, a operacja została przeprowadzona w sobotni ranek czasu jemeńskiego. Na miejscu okazało się, że w swojej kryjówce terroryści uwięzili jeszcze jedną osobę o nieustalonej tożsamości.
Po kilku godzinach Imtiaz Sooliman, szef organizacji charytatywnej Gift of the Givers, która wysłała Pierre'a Korkiego do Jemenu, poinformował, że to właśnie ich człowiek był drugim z przetrzymywanych. Według relacji Soolimana miał zostać niebawem uwolniony. Rodzinie i znajomym nauczyciela z RPA udało się zebrać okup, a jemeńskim negocjatorom uzgodnić szczegóły wymiany zakładnika za kwotę 200 tys. dolarów. Porywacze na początku żądali aż trzech milionów dolarów.
Planowano, że Pierre Korkie wyjedzie z Jemenu, udając dyplomatę, a następnie odleci do RPA na leczenie. Jego bliscy spodziewali się, że Boże Narodzenie spędzi już w domu. Mimo poczynionych ustaleń z bojownikami Al-Kaidy, zakładnik stał się ofiarą, a śmierć obywatela RPA posłużyła za pretekst politykom z tego kraju, którzy domagają się wyjaśnień od administracji waszyngtońskiej.
Urazy do Amerykanów nie żywi natomiast Sooliman, który całe to zdarzenie nazwał "nieszczęśliwą koincydencją". – Nie mogę mieć do nich pretensji, ponieważ każdy rząd działa w interesie swych obywateli. Nie jestem pewien, czy wiedzieli, że Pierre tam był. Nie mogę nikogo obwiniać. To jest wojna, a na niej nie ma korzystnych rozstrzygnięć – oświadczył.
pp, TVN24