Czy to najdroższy kac tego roku? Ma prawo uważać tak Brytyjczyk, Shawn Smith, który na kilka dni przed wigilią umówił się z kolegami na piwo w pobliskim barze. Wieczór przerodził się jednak w podróż do Belgii po tanie papierosy, a zakończył - we francuskim porcie w Calais. Co dziwne, Smith nie posiadał paszportu, a problemy pojawiły się dopiero, gdy chciał wrócić do ojczyzny.
Nie wiadomo, jak mężczyźnie udało się dostać do Francji - nie posiada on bowiem paszportu, a że Wielka Brytania nie jest członkiem Schengen, obywatele tego kraju muszą legitymować się paszportem przy przekraczaniu granicy. Później, w rozmowie z brytyjskim "Mirror" pechowiec stwierdził, że nie zdawał sobie sprawy, że potrzebuje dokumentu, odkąd UK jest w UE. - Wyszedłem na piwo w towarzystwie kolegów do lokalnego pubu. Nagle któryś powiedział, że jadą do Belgii po papierosy. Ponieważ jedna osoba może kupić maksymalnie 60 paczek, przekonali mnie, żebym pojechał z nimi, żeby kupić więcej - mówił dla dziennika.
W czasie drogi rozrywkowe towarzystwo kontynuowało picie. Smith usnął w trakcie jazdy, a kiedy obudził się, miał wielkiego kaca i był we francuskim porcie.
Problemy zaczęły się w drodze powrotnej - okazało się, że Smith musi pojechać do Paryża, do konsulatu i wyrobić tymczasowy paszport. W międzyczasie sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej, bo wyszło na jaw, że Brytyjczyk urodził się... w Niemczech. Celnicy nakazali mu tygodniowy pobyt we Francji, by potwierdzić jego tożsamość. Prowadzący własną firmę budowlaną Smith wysłał do żony kartkę z wyjaśnieniem, że nie wróci na noc.
Mężczyzna nie miał przy sobie telefonu ani karty kredytowej. Udało mu się dodzwonić do brata, który wysłał mu pieniądze, tak żeby Smith miał na śniadanie w McDolnadzie i zakup tymczasowego paszportu.
- To był najdroższy kac świata. Paryż jest piękny, ale na pewno już tu nie przyjadę. W każdym razie - będzie co opowiadać wnukom! - podsumował całą sytuację Smith.
Mirror.co.uk
W czasie drogi rozrywkowe towarzystwo kontynuowało picie. Smith usnął w trakcie jazdy, a kiedy obudził się, miał wielkiego kaca i był we francuskim porcie.
Problemy zaczęły się w drodze powrotnej - okazało się, że Smith musi pojechać do Paryża, do konsulatu i wyrobić tymczasowy paszport. W międzyczasie sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej, bo wyszło na jaw, że Brytyjczyk urodził się... w Niemczech. Celnicy nakazali mu tygodniowy pobyt we Francji, by potwierdzić jego tożsamość. Prowadzący własną firmę budowlaną Smith wysłał do żony kartkę z wyjaśnieniem, że nie wróci na noc.
Mężczyzna nie miał przy sobie telefonu ani karty kredytowej. Udało mu się dodzwonić do brata, który wysłał mu pieniądze, tak żeby Smith miał na śniadanie w McDolnadzie i zakup tymczasowego paszportu.
- To był najdroższy kac świata. Paryż jest piękny, ale na pewno już tu nie przyjadę. W każdym razie - będzie co opowiadać wnukom! - podsumował całą sytuację Smith.
Mirror.co.uk