Odwaga kosztuje dziś w Rosji coraz więcej. Pokazuje to przypadek Swietłany Dawidowej, mieszkanki Wiazmy, matki siedmiorga dzieci, która telefonicznie poinformowała ukraińską ambasadę o tym, że rosyjskie wojska szykują się do wyjazdu na Ukrainę. Niewiele później zapukali do niej oficerowie z FSB. Dziś osadzona w areszcie Dawidowa czeka na proces, w którym będzie sądzona za zdradę ojczyzny. Tłumaczy, że dzwoniła do Ukraińców z prostego powodu: jest przeciwko wojnie.
Tacy ludzie są dziś w Rosji mniejszością, a w telewizji nie ma ich wcale. Tam najczęściej oglądam kobiety wykrzykujące, że widziały polskich komandosów pod Donieckiem. Potem okazuje się, że pani, która opowiadała o okrucieństwach NATO, nie jest wcale nauczycielką z Doniecka, ale aktorką z Odessy, ale tego rosyjscy widzowie już się nie dowiedzą. Póki co takie informacje są jeszcze dostępne w internecie. Aktorów do propagandowych spektakli można znaleźć wszędzie. Ostatnio sam, wbrew własnej woli, zostałem jednym z nich.
CAR I URZĘDNICY
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.