Co czwarty kolumbijski partyzant ma mniej niż 18 lat - piszą autorzy wstrząsającego raportu "Nauczysz się nie płakać: Dziecięca partyzantka w Kolumbii".
Autorzy przytaczają relacje 112 byłych bojowników, którzy trafili do partyzantki jako dzieci. Partyzanci z bijącym sercem wspominają piekło, w jakim dorastali.
"Mój pierwszy strzał nie trafił do celu, bo byłem zbyt przerażony, by móc utrzymać rewolwer w ręce. Jeden z nich złapał mnie za rękę i kazał spróbować jeszcze raz" - tak młody partyzant wspomina swoją pierwszą egzekucję, przeprowadzoną w wieku 12 lat.
"Trzeba było zabijać codziennie trzech, czterech ludzi w ramach treningu" - mówi inny.
Młodzi partyzanci asystują przy torturach, są zmuszani do rozstrzeliwania swoich rówieśników-dezerterów, na porządku dziennym są gwałty na dziewczynkach, nawet dwunastoletnich - donoszą autorzy raportu.
Szef amerykańskiej sekcji Human Rights Watch, Jose Minguel Vivanco, jest zdania, że 80 proc. młodych partyzantów służy w marksistowskich Rewolucyjnych Siłach Zbrojnych Kolumbii (FARC), inni w Narodowej Armii Wyzwoleńczej (ELN) i w prawicowych organizacjach paramilitarnych. Ich liczba znacznie wzrosła w minionych latach.
Tylko w Birmie i Demokratycznej Republice Konga walczy więcej nieletnich partyzantów - poinformował Vivanco.
Zdaniem Human Rights Watch, ograniczenie dziecięcej partyzantki w Kolumbii powinno być głównym priorytetem rządu. Organizacje rebelianckie powinny dostać gwarancje władz, umożliwiające im ujawnianie i uwalnianie młodych partyzantów bez żadnych konsekwencji - uważa organizacja.
Werbowanie do wojska dzieci poniżej 15. roku życia jest zbrodnią wojenną. Takich dzieci w kolumbijskiej partyzantce jest kilkaset - alarmuje Human Rights Watch.
sg, pap