Lider tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Ołeksandr Zacharczeko powiedział, że prorosyjscy separatyści mogą zająć wszystkie miasta, w których odbywało się tzw. referendum dotyczące "niepodległości regionu" - donosi TVN24.pl.
- Powinniśmy najpierw zająć wszystkie miasta, w których odbyło się głosowanie, a później podąć współpracę polityczną z władzami w Kijowie na zasadzie równego partnerstwa – zaznaczył Zacharczenko. Lider separatystów skrytykował ponadto projekt ustawy przyznającej obwodom ługańskiemu i donieckiemu specjalny status. Projekt został przyjęty przez Radę Najwyższą Ukrainy, jednak zdaniem Zacharczenki "propozycje władz w sprawie statusu Donbasu narażają na szwank porozumienia pokojowe z Mińska". Punktem, który nie podoba się Zacherczence jest zastrzeżenie, że wszelkie zmiany wejdą w życie po przeprowadzeniu wyborów lokalnych.
Rebelianci zorganizowali "referendum" dotyczące "suwerenności" obwodów donieckiego i ługańskiego 11 maja ub. roku. Głosowanie odbyło się mimo protestów władz w Kijowie oraz zdystansowanie się od niego przez Kreml.
Według obliczeń rebeliantów, zdecydowana większość mieszkańców (89 proc. w obwodzie donieckim i 96 proc. w obwodzie ługańskim) poparła ideę o "samostanowieniu". W mieście Mariupol, które - według deklaracji Zacharczenki - powinno przejść w ręce rebeliantów, frekwencja podczas plebiscytu była jedną z najniższych - 27 proc.
TVN24.pl
Rebelianci zorganizowali "referendum" dotyczące "suwerenności" obwodów donieckiego i ługańskiego 11 maja ub. roku. Głosowanie odbyło się mimo protestów władz w Kijowie oraz zdystansowanie się od niego przez Kreml.
Według obliczeń rebeliantów, zdecydowana większość mieszkańców (89 proc. w obwodzie donieckim i 96 proc. w obwodzie ługańskim) poparła ideę o "samostanowieniu". W mieście Mariupol, które - według deklaracji Zacharczenki - powinno przejść w ręce rebeliantów, frekwencja podczas plebiscytu była jedną z najniższych - 27 proc.
TVN24.pl