Doszło do tego w niedzielę około godz. 3.30 nad ranem. Prąd był tylko na zasilanej z własnych źródeł Sardynii i w niektórych rejonach północnych Włoch. Zdaniem ministra gospodarki Antonio Marzano do awarii doszło, ponieważ nastąpiło jednoczesne przerwanie zarówno głównej linii przesyłowej, jak i linii rezerwowej.
Agencja France Presse pisze, że wbrew deklaracjom GRTN, na południu Włoch w niektórych miejscach wciąż brakuje prądu. Chodzi o okolice miejscowości Caltanissetta i Enna na Sycylii. Lokalne problemy występują też w Apulii.
W niedzielę w najtrudniejszej sytuacji znalazły się szpitale. Wiele z nich nie jest wyposażonych w niezależne agregaty zapewniające energię w przypadku braku dostaw z sieci. Część chorych w najcięższym stanie trzeba było w nocy przewieźć z mniejszych klinik publicznych i prywatnych do dużych ośrodków leczniczych.
Na skutek braku prądu stanęło 110 pociągów, z których trzeba było ewakuować ponad 30 tys. pasażerów. Na stacjach kolejowych pasażerowie biwakują w oczekiwaniu na przywrócenie normalnej komunikacji.
Włochy produkują tylko 85 proc. potrzebnej im energii, resztę importują z Francji, Austrii, Szwajcarii, Grecji i Słowenii.
sg, pap