"Matka choruje na cukrzycę. Dziecko było bardzo duże, co w przypadku diabetyczek zdarza się bardzo często. Kiedy noworodek zaklinował się w drogach rodnych i zaczął się dusić i kiedy było już jasne, że nie można mu pomóc, obecni starali się przynajmniej uratować zagrożone poważnie życie matki" - powiedział dla dziennika jeden naocznych świadków zdarzenia.
Czescy specjaliści są zgodni, że podobnego przypadku nie pamiętają. Do wyjaśnienia całej sprawy powołana została specjalistyczna komisja lekarska. Będzie m.in. poszukiwać odpowiedzi na pytanie, dlaczego położnicy nie zdecydowali się na cesarskie cięcie, chociaż mogli przewidywać komplikacje z uwagi na wielkość płodu. Śledztwo w sprawie o nieumyślne spowodowanie śmierci prowadzi także policja.
Połoznicy z ołomunieckiego szpitala nie czują się jednak winni. Zespół lekarzy i pielęgniarek postępował poprawnie i w żaden sposób nie mógł przewidywać komplikacji - powiedział dla prestiżowego dziennika "Lidove Noviny", ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego ołomunieckiego szpitala Milan Kudela. - "Poród odbierał doświadczony specjalista, który jako ginekolog-położnik pracuje kilkadziesiąt lat i odebrał setki dzieci. Komplikacje, do jakich doszło w tym przypadku, nie są normalne, ale położnictwo jest dziedziną, w której nie wszystko można przewiedzieć".
em, pap