Jak donosi Polskie Radio, w wyniku ataku amerykańskiego drona 15 czerwca w północnym Iraku zginął jeden z przywódców Państwa Islamskiego – pochodzący z Tunezji Tariq bin al-Tahar bin al-Falih al-'Awni al-Harzi.
Zabity terrorysta, według informacji Pentagonu, odpowiadał m.in. za atak na ambasadę Stanów Zjednoczonych Ameryku w Benghzai, w wyniku którego zginął m.in. ambasador USA. Mimo że po zamachu został zatrzymany i oddany w ręce agentów FBI na terytorium Tunezji, to władze z Tunisu zdecydowały się go wypuścić miesiąc po aresztowaniu.
Rzecznik Pentagonu Steve Warren ocenił, że jego śmierć obniża zdolności Państwa Islamskiego do werbowania do walki w Iraku i Syrii dżihadystów z północy Afryki.
Jak informują Amerykanie, Tunezyjczyk ponosił odpowiedzialność za szereg ataków na całym świecie i był jednym z pierwszych obcokrajowców, którzy dołączyli do Państwa Islamskiego. Jego brat również jest wysokim rangą dowódcą w organizacji. Za jego głowę USA wyznaczyły nagrodę w wysokości 3 mln. dolarów.
Polskie Radio
Rzecznik Pentagonu Steve Warren ocenił, że jego śmierć obniża zdolności Państwa Islamskiego do werbowania do walki w Iraku i Syrii dżihadystów z północy Afryki.
Jak informują Amerykanie, Tunezyjczyk ponosił odpowiedzialność za szereg ataków na całym świecie i był jednym z pierwszych obcokrajowców, którzy dołączyli do Państwa Islamskiego. Jego brat również jest wysokim rangą dowódcą w organizacji. Za jego głowę USA wyznaczyły nagrodę w wysokości 3 mln. dolarów.
Polskie Radio