Według miejscowych mediów, kalifornijskie lasy płoną w co najmniej 10 różnych miejscach, w 4 okręgach, zagrażając trzydziestu tysiącom budynków w dziesiątkach miejscowości, w tym w kilku dużych miastach.
Zagrożone jest zwłaszcza liczące 185 tys. mieszkańców i położone na wschód od Los Angeles miasto San Bernardino, w którego okolicach, na obszarze tamtejszego parku narodowego, rozgorzał kilka dni temu pierwszy pożar.
Ewakuowano już mieszkańców z 12 tysięcy domów, a do walki z ogniem stanęło 20 tys. strażaków. Płomienie zagrażają nawet przedmieściom Los Angeles, dochodząc do północnych i południowo- wschodnich rubieży wielkiej aglomeracji.
Nad miastami Kalifornii unoszą się kłęby dymów. Władze ostrzegają przed zanieczyszczeniami powietrza i nawołują do pozostawania w domach. Swąd spalenizny czują też mieszkańcy Hollywood, oddalonego o ok. 60 km od ognisk pożaru w okręgu Ventura.
Gubernator Kalifornii Gray Davis ogłosił w niedzielę w 4 okręgach objętych pożarami stan zagrożenia i wystąpił do prezydenta USA George'a W.Busha o ogłoszenie ich "obszarami klęski żywiołowej".
Gubernator, który wkrótce ma przekazać władzę zwycięzcy niedawnych wyborów, aktorowi Arnoldowi Schwarzeneggerowi, ogłosił stan zagrożenia w okręgach San Bernardino i Ventura, gdzie pożary szaleją od kilku dni oraz w okręgach Los Angeles i San Diego, gdzie wystąpiły podczas weekendu. Zapowiedział ubieganie się o fundusze federalne na pomoc dla pogorzelców.
sg, pap