Premier Turcji Ahmet Davutoglu oświadczył, iż od wyborów 7 czerwca Turcja stawia czoło "świadomej, złośliwej i planowanej" eskalacji terroryzmu.
- Jeśli będziemy mieli jednego męczennika, będziemy kontynuować wszystkie działania wobec organizacji, która wydała rozkaz ataku. Oni nie mogą ośmielić się testowania naszej cierpliwości i determinacji. Być może stracimy jednego lwa, ale tysiące lwów Anatolii nadal pozostaną w gotowości - zapewnił premier.
Zaznaczył, że operacje wojskowe, jakie prowadzi teraz Turcja w Syrii i Iraku to odpowiedź na atak na tureckich żołnierzy. Powiedział, że 29 lipca użyto w ofensywie przeciwko IS rakiet, na których wyryto nazwiska zabitych.
Premier poinformował, że od 7 czerwca terroryści przeprowadzili na terytorium Turcji 657 ataków. Zginęły w nich 52 osoby, a 204 osoby zostały ranne. Tłumaczył, że jednocześnie Turcję atakują trzy organizacje: Daesh (arabska nazwa Państwa Islamskiego), PKK (Partia Pracujących Kurdystanu) i DHKP-C (skrajnie lewicowy Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu). - Chociaż te organizacje terrorystyczne są finansowane z różnych źródeł, to są one podporządkowane centrom zła, które jednoczą się wokół wspólnego celu - mówił.
Turcja ostrzelała pozycje Kurdów. To koniec porozumienia?
Turcja rozpoczęła naloty na pozycje Państwa Islamskiego w ubiegłym tygodniu, po tym jak dżihadyści zaatakowali turecki posterunek wojskowy w pobliżu przygranicznego miasta Kilis. Zabili jednego żołnierza i ranili dwóch innych.
W poniedziałek kurdyjska milicja podała, że armia turecka ostrzelała ich pozycje w wiosce na obrzeżach kontrolowanego przez Państwo Islamskie miasta Dżarabulus w północno-zachodniej Syrii.
Kurdyjska YPG (Ludowe Jednostki Ochrony) podała, że wskutek ostrzałów rannych zostało czterech bojowników kurdyjskich. Zaapelowała do władz w Ankarze, aby wstrzymały "swoją agresję".
Turcja stanowczo zaprzecza tym informacjom i podkreśla, że operacja nie jest wymierzona syryjskich Kurdów. "Trwające operacje mają na celu zlikwidowanie zagrożeń dla bezpieczeństwa tureckiego (...), a YPG (główne ugrupowanie kurdyjskie w Syrii) nie jest celem naszych działań militarnych" - podało anonimowe źródło w siłach zbrojnych w Turcji.
Kurdyjskie Ludowe Jednostki Ochrony prowadzą na północy Syrii walkę z Państwem Islamskim. Twierdzą, że Turcja atakuje ich zarówno w Syrii jak i w Iraku, tym samym pomagając dżihadystom z Państwa Islamskiego.
Do zaprzestania nalotów wezwało już Turcję kilka miejscowych organizacji. Kurdowie oświadczyli, że jeżeli owe będą trwały, porozumienie pokojowe sprzed trzech lat przestanie istnieć.
Reuters
Zaznaczył, że operacje wojskowe, jakie prowadzi teraz Turcja w Syrii i Iraku to odpowiedź na atak na tureckich żołnierzy. Powiedział, że 29 lipca użyto w ofensywie przeciwko IS rakiet, na których wyryto nazwiska zabitych.
Premier poinformował, że od 7 czerwca terroryści przeprowadzili na terytorium Turcji 657 ataków. Zginęły w nich 52 osoby, a 204 osoby zostały ranne. Tłumaczył, że jednocześnie Turcję atakują trzy organizacje: Daesh (arabska nazwa Państwa Islamskiego), PKK (Partia Pracujących Kurdystanu) i DHKP-C (skrajnie lewicowy Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu). - Chociaż te organizacje terrorystyczne są finansowane z różnych źródeł, to są one podporządkowane centrom zła, które jednoczą się wokół wspólnego celu - mówił.
Turcja ostrzelała pozycje Kurdów. To koniec porozumienia?
Turcja rozpoczęła naloty na pozycje Państwa Islamskiego w ubiegłym tygodniu, po tym jak dżihadyści zaatakowali turecki posterunek wojskowy w pobliżu przygranicznego miasta Kilis. Zabili jednego żołnierza i ranili dwóch innych.
W poniedziałek kurdyjska milicja podała, że armia turecka ostrzelała ich pozycje w wiosce na obrzeżach kontrolowanego przez Państwo Islamskie miasta Dżarabulus w północno-zachodniej Syrii.
Kurdyjska YPG (Ludowe Jednostki Ochrony) podała, że wskutek ostrzałów rannych zostało czterech bojowników kurdyjskich. Zaapelowała do władz w Ankarze, aby wstrzymały "swoją agresję".
Turcja stanowczo zaprzecza tym informacjom i podkreśla, że operacja nie jest wymierzona syryjskich Kurdów. "Trwające operacje mają na celu zlikwidowanie zagrożeń dla bezpieczeństwa tureckiego (...), a YPG (główne ugrupowanie kurdyjskie w Syrii) nie jest celem naszych działań militarnych" - podało anonimowe źródło w siłach zbrojnych w Turcji.
Kurdyjskie Ludowe Jednostki Ochrony prowadzą na północy Syrii walkę z Państwem Islamskim. Twierdzą, że Turcja atakuje ich zarówno w Syrii jak i w Iraku, tym samym pomagając dżihadystom z Państwa Islamskiego.
Do zaprzestania nalotów wezwało już Turcję kilka miejscowych organizacji. Kurdowie oświadczyli, że jeżeli owe będą trwały, porozumienie pokojowe sprzed trzech lat przestanie istnieć.
Reuters