"Francuzi sporządzili wyjątkowo hojne dla Polski, a niekorzystne dla siebie oszacowania, żeby uzasadnić żądanie korekty unijnej polityki strukturalnej i spójnościowej, służącej wyrównywaniu różnic rozwojowych między bogatymi a biednymi regionami i krajami UE" - powiedział jeden z brukselskich dyplomatów.
Spodziewają się oni, że Francja zażąda takiej korekty, która ograniczyłaby jej "straty". W tym celu Paryż będzie zapewne domagał się likwidacji "rabatu" brytyjskiego, czyli zwrotu części brytyjskiej nadpłaty do wspólnej kasy, a także ograniczenia "nadmiernych" korzyści dla Polski.
Wyliczenia pokażą też Hiszpanii, że nie przyniesie jej korzyści obstawanie przy obecnym kształcie funduszy strukturalnych i spójnościowych. Wzbogaciwszy się, straci bowiem na rzecz Polski pozycję największego beneficjenta tych funduszy w Unii i po 2010 roku stanie się płatnikiem netto.
Niektórzy brukselscy dyplomacji wysuwają hipotezę, że to był nie tylko pierwszy wystrzał w walce o budżet, ale również o sygnał dla Polski - ile ma do stracenia, jeżeli będzie się przesadnie upierała przy Traktacie z Nicei i nastawi do siebie wrogo Niemcy i Francję. Oba kraje chcą zastąpić nicejski system głosowania w Radzie UE korzystniejszym dla siebie systemem, w którym siła głosu każdego państwa zależy ściśle od jego liczby ludności. Na wprowadzeniu tego systemu zyskują Niemcy i - w mniejszym stopniu Francja, Wielka Brytania oraz Włochy - a tracą mniej ludne kraje Unii, przede wszystkim Polska i Hiszpania.
Część brukselskich ekspertów podważa francuskie wyliczenia jako naumyślnie zbyt hojne dla Polski. Wynika z nich bowiem, że w 2007 roku miałby nastąpić skokowy wzrost wypłat dla Polski z unijnego budżetu z 7,9 mld euro w poprzednim roku (5,5 mld netto - po odliczeniu składki) do 9,2-9,6 mld euro. Wprawdzie teoretycznie Polsce powinno przysługiwać więcej pieniędzy niż w 2006 roku - ostatnim roku okresu przejściowego w stopniowym obejmowaniu Polski unijnymi funduszami strukturalnymi i spójnościowymi - ale niekoniecznie aż tyle.
Według tabeli sporządzonej przez francuskie ministerstwo gospodarki i finansów, Polsce miałaby przysługiwać netto z kasy UE równowartość 2,66 proc. produktu krajowego brutto w 2006 roku, 4,25-4,37 proc. w 2007 roku, wzrastające stopniowo aż do 4,55-4,58 proc. w 2013 roku.
Niezależnie od przyjętego scenariusza, w latach 2007-2013 na statystycznego Polaka przypadłoby razem 1867-1983 euro. Hiszpanie w najlepszym razie mogliby liczyć na 262 euro na głowę. Statystyczny Francuz musiałby zaś dopłacać być może nawet 977 euro netto, Niemiec 1369, a Brytyjczyk - 1106 euro.
em, pap