Zgoda na rozmowy z opozycją jest interpretowana jako ustępstwo gruzińskiego prezydenta pod presją krajów zachodnich. We wtorek wieczorem Szewardnadze przez cztery godziny rozmawiał z ambasadorem USA w Tbilisi, a potem z innymi ambasadorami zachodnimi, by w środę po raz drugi spotkać się z amerykańskim dyplomatą.
Od soboty w Tbilisi trwają masowe demonstrancje antyprezydenckie. W środę, piątego dnia protestów, przed gmachem parlamentu zebrało się około 3 tysięcy demonstrantów. Deklarują oni, że będą demonstrować aż do skutku, czyli do dymisji Szewardnadzego. Prezydent z kolei ostrzegł protestujących przed konsekwencjami prawnymi demonstracji.
"Ci, którzy znieważyli nasz naród, powinni odpowiedzieć przed prawem. Radykalna opozycja powinna odpowiedzieć za swe działania", powiedział we wtorek wieczorem Szewardnadze.
Protesty wywołał sposób przeprowadzenia wyborów parlamentarnych i ogłoszenie ich częściowych wyników, dających przewagę ugrupowaniom prorządowym. Według ostatnich doniesień, najwięcej głosów zdobył proprezydencko blok Za Nową Gruzję (21,1 proc.) i sprzymierzony z nim Związek Demokratycznego Odrodzenia Gruzji Asłana Abaszydze (19,27 proc.), Zgodnie z nimi mogłyby one mieć większość w parlamencie. Opozycja, w tym Ruch Narodowy Michaiła Saakaszwilego (oficjalnie 18,1 proc.), twierdzi jednak, że jest to efekt fałszerstwa wyborczego i powołuje się na sondaże, które przewidywały druzgocącą klęskę władz. Potwierdzały ją także wyniki sondaży exit-polls, robione przed wejściem do lokali wyborczych. Zastrzeżenia do prawidłowości przeprowadzenia wyborów miała także OBWE, a zaniepokojenia trwającym tak długo liczeniem głosów w 4,5-milionowej Gruzji wyraziły też USA. Choć od głosowania upłynęło już półtora tygodnia, dotychczas nie ogłoszono oficjalnych wyników wyborów.
Wybory z 2 listopada postrzegane są jako główny etap walki o schedę po Eduardzie Szewardnadze, który rządził Gruzją w latach 1972-85 jako pierwszy sekretarz partii komunistycznej i od 1993 roku jako prezydent. Ugrupowanie, które zyska większość w parlamencie, będzie miało w chwili ustąpienia Szewardnadzego - przewidzianego na 2005 r., największy wpływ na wybór jego nastepcy.
Szewardnadze, zwany "białym lisem" z racji swych talentów dyplomatycznych, uzyskał w ostatnich dniach wsparcie swych sąsiadów - prezydenta Rosji Władimira Putina i prezydentów Armenii - Roberta Koczariana i Azerbejdżanu - Ilhama Alijewa.
em, pap