Eksperci i dziennikarze oświadczyli na portalu Bellingcat, że planują "ustalić geolokalizację i przeanalizować wideo z nalotów w Syrii, które rosyjskie ministerstwo obrony rozmieściło na swojej stronie internetowej", a następnie "zebrać dodatkowe informacje od lokalnych działaczy w Syrii, w których obszarach uderzyły rosyjskie samoloty".
Nagrania umieszczone w sieci
Na nagraniach, które udostępniło rosyjskie ministerstwo obrony w środę, tuż po rozpoczęciu bombardowań, widać atak na dwie różne lokalizacje. Pierwsza z nich ma to być teren starej kopalni w miejscowości Ltamenah. W mediach pojawiła się też wypowiedź Tajammu al-Aaza przedstawiciela ugrupowania rebelianckiego, działającego w ramach Wolnej Armii Syryjskiej, który twierdzi, że to oni byli celem Rosjan. - Tajammu al-Aaza jest powszechnie zaliczane do grona tych, które utrzymuje wsparcie od Amerykanów. Umieszczane na przestrzeni miesięcy nagrania, pokazujące używanie przez nią rakiet TOW, wydają się to potwierdzać - powiedział "Foreign Policy" Noah Bonsey, analityk z International Crisis Group.Syryjska opozycja twierdzi, że celem drugiego uderzenia były przedmieścia Talbiseh. Do internetu trafiły też nagrania obrazujące akcję ratowniczą po nalocie, który miał zabić wielu cywilów. W tej okolicy od ponad roku ma nie być dżihadystów. Przebywają tam obecnie członkowie innej grupy związanej z Al-Kaidą Jabhat al-Nusra.
"Zastrzeżenia budzą co najmniej dwa nagrania"
"Wstępna analiza geolokalizacji pokazuje, że jest szereg pytań dotyczących punktów nalotów, o których mówią rosyjscy wojskowi. Zastrzeżenia budzą co najmniej dwa nagrania, gdzie oznaczona przez Moskwę geolokalizacja, mająca dotyczyć obrzeży Rakki, wskazuje najwyraźniej miejsce z dala od tego miasta, gdzie, jak wiadomo, nie ma bojówkarzy Państwa Islamskiego" - napisali eksperci i dziennikarze Bellingcata.bellingcat.com, Foreign Policy, "New York Times", independent.co.uk