Najnowszy bilans dwóch samobójczych ataków, do jakich doszło przed głównym dworcem kolejowym w Ankarze, stolicy Turcji, to 130 zabitych i 246 rannych, z czego 48 osób przebywających na oddziałach intensywnej terapii.
Do eksplozji doszło podczas pokojowego marszu, w którym udział brali m.in. przedstawiciele i zwolennicy Ludowej Partii Demokratycznej. Celem marszu było wezwanie rządu do zakończenia konfliktu Ankary z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK – red.). Według szacunków Ministerstwa Spraw Wewnętrznych marsz przyciągnął 14 000 osób.
Wstępne informacje mówią o tym, że za wybuchem stoi dwójka zamachowców-samobójców. Nikt dotychczas nie przyznał się do zorganizowania i przeprowadzenia zamachu, jednak łączony jest on z Kurdami lub Państwem Islamskim, które chciało w ten sposób wprowadzić chaos w kraju oraz zaognić sytuację między Kurdami a rządem w Ankarze. Za IS przemawia także sposób dokonania zamachu – wykorzystanie zamachowców samobójców.
Do eksplozji doszło na kilka tygodni przed wyborami, które zaplanowane są na listopada.
- Ten atak nie był wycelowany w żadną konkretną grupę. To atak na cały naród i naszą jedność. Turja jest krajem, który był w stanie zaprowadzić pokój w regionie – zaznaczył po zamachu premier Davutoglu.
CNN
Wstępne informacje mówią o tym, że za wybuchem stoi dwójka zamachowców-samobójców. Nikt dotychczas nie przyznał się do zorganizowania i przeprowadzenia zamachu, jednak łączony jest on z Kurdami lub Państwem Islamskim, które chciało w ten sposób wprowadzić chaos w kraju oraz zaognić sytuację między Kurdami a rządem w Ankarze. Za IS przemawia także sposób dokonania zamachu – wykorzystanie zamachowców samobójców.
Do eksplozji doszło na kilka tygodni przed wyborami, które zaplanowane są na listopada.
- Ten atak nie był wycelowany w żadną konkretną grupę. To atak na cały naród i naszą jedność. Turja jest krajem, który był w stanie zaprowadzić pokój w regionie – zaznaczył po zamachu premier Davutoglu.
CNN